Sezon 2017 był pierwszym pełnym, w którym od roli szefa Formuły 1 został odcięty Bernie Ecclestone. Brytyjczyk przyjął wyłącznie rolę obserwatora i poza wyścigami przyglądał się również działaniom nowych władz sportu.
Liberty Media już w pierwszym roku władzy miało na głowie wiele ważnych spraw. Amerykanie wspólnie z FIA ustalili m.in. główne założenia nowego regulaminu F1, który przejdzie większe zmiany po sezonie 2020. Projekt będzie teraz konsultowany z zespołami.
Ecclestone wyśmiewa jednak takie podejście i twierdzi, że Liberty Media powinno zacząć rządzić w Formule 1 w sposób dyktatorski, gdyż jest to jedyna skuteczna metoda na prowadzenie królowej motosportu. - W Formule 1 nie ma miejsca na demokrację - upiera się Ecclestone, który udzielił ostatniego wywiadu "Sonntagsblick". - Nowi właściciele wkrótce zdadzą sobie z tego sprawę, ponieważ do tej pory nic nie osiągnęli - dodał.
87-letni Bernie Ecclestone uderzył także w Ferrari, po tym jak legendarna marka z Maranello zagroziła wycofaniem się z Formuły 1, jeśli Liberty utrzyma proponowane zmiany w regulacjach silnikowych oraz zmianę budżetu. - To stara gra - śmieje się Ecclestone. - Jeśli nie wygrywają, to zwykle panikują. Max Mosley (były szef FIA - dop. red.) i ja moglibyśmy napisać długą listę wszystkich sytuacji, w których pomogliśmy Ferrari, ale oni i tak temu zaprzeczą - podsumował.
ZOBACZ WIDEO: Jakub Przygoński: Robert Lewandowski dałby radę na Dakarze. Chętnie zdradzę mu wszystkie rajdowe tajemnice