Rozmowy pomiędzy władzami Wietnamu, a szefostwem Formuły 1 rozpoczęły się jeszcze za czasów rządów Berniego Ecclestone'a. Brytyjczyk potwierdził, że w 2016 roku mógł złożyć podpis pod kontraktem na 10-letnią organizację kolejnego wyścigu w Azji, za który otrzymałby blisko 400 milionów dolarów.
- Miałem okazję rozmawiać z prezydentem Wietnamu na temat organizacji wyścigu F1. Mogliśmy dobić targu i podpisać kontrakt w sierpniu. Wszystko było przygotowane, by tak właśnie się stało - zdradził.
Umowa nie doszła jednak do skutku, a temat pojawieniu się Wietnamu w kalendarzu mistrzostw świata ucichł. Po objęciu władzy w F1 przez Liberty Media rozmowy na temat harmonogramu Grand Prix toczyły się głównie wokół kolejnych zawodów w USA i powrotu klasycznych wyścigów we Francji i Niemczech.
O Wietnamie jednak nie zapomniano. Jak podaje magazyn "Forbes", w tym tygodniu doszło do kluczowego spotkania obu stron, którego konkluzją będzie "ogłoszenie ulicznego wyścigu Formuły 1 w Wietnamie".
Jeśli informacja zostanie oficjalnie potwierdzona, to prawdopodobną lokalizacją Grand Prix będzie stolica kraju Hanoi. Wcześniej w 2010 roku pojawiły się plany budowy toru w Ho Chi Minh. Pomysł odrzucono jednak ze względu na surowe przepisy ograniczające zawieranie zakładów sportowych. Te zostały złagodzone dopiero po otwarciu pierwszego w kraju toru wyścigowego o nazwie HappyLand Circuit.
W ubiegłym tygodnie szef F1, Chase Carey wyraził się pozytywnie o włączeniu do kalendarza MŚ wyścigu w stolicy Danii - Kopenhadze.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica wraca do F1. "W Polsce treningi mogą mieć więcej widzów, niż wyścigi"