Przez wielu Sir Stirling Moss uważany jest za najwybitniejszego kierowcę w historii Formuły 1, który nie ma na swoim koncie tytułu mistrzowskiego. Brytyjczyk w trakcie swojej kariery wygrał szesnaście wyścigów. Czterokrotnie był wicemistrzem świata. Jeszcze przed kilkoma laty można go było oglądać w akcji. W 2011 roku brał udział w swoim ostatnim Le Mans Legends.
Moss, pomimo zaawansowanego wieku, nie unikał też wystąpień publicznych. Lubił pojawiać się na wyścigach F1, gościł w brytyjskiej telewizji. Wszystko zmieniło się jednak pod koniec 2016 roku, kiedy to zaczęły się problemy z jego zdrowiem. Trafił wtedy do szpitala z poważną infekcją dróg oddechowych. Jego hospitalizacja trwała aż 134 dni.
Decyzję o wycofaniu 88-latka z życia publicznego ogłoszono za pośrednictwem jego strony internetowej. Specjalne oświadczenie w jego imieniu napisał syn Elliot. - Dla wszystkich jego przyjaciół i fanów na całym świecie, którzy regularnie korzystają z tej strony, mój ojciec chce poinformować o jej zamknięciu. Po ciężkiej chorobie w 2016 roku, późniejszej powolnej i żmudnej rehabilitacji, podjęliśmy decyzję o odejściu na emeryturę tego niestrudzonego 88-latka. Pozwólmy, aby on i moja matka mieli więcej czasu na zasłużony odpoczynek i spędzili więcej czasu z sobą i bliskimi - czytamy w komunikacie.
Syn brytyjskiego kierowcy ma świadomość, że jego ojciec nadal cieszy się ogromną popularnością i sympatią wśród kibiców F1. - Cała rodzina Mossów dziękuje wszystkim za wsparcie, jakie doświadczyliśmy przez te wszystkie lata. Dlatego życzymy wam wszystkiego dobrego w 2018 roku - dodano w oświadczeniu.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica trzecim kierowcą Williamsa. "Pukał do drzwi F1, teraz do nich wali"