W minionym sezonie w Formule 1 doszło do renesansu formy Ferrari. Bardzo długo w walce o tytuł mistrzowski utrzymywał się Sebastian Vettel. Kłopoty ekipy z Maranello zaczęły się w ostatnich wyścigach, kiedy to przez problemy z niezawodnością niemiecki kierowca stracił sporo punktów i ostatecznie przegrał rywalizację z Lewisem Hamiltonem.
- Zawsze mamy spore oczekiwania. Wiemy, ile pracy włożono w budowę nowego samochodu. Nie tylko w ostatnich miesiącach, ale od momentu rozpoczęcia naszego projektu. To, co widzimy, jest wynikiem działania wielu osób. To ekscytujący moment. Trudno powiedzieć, na co będzie nas stać. Jedno jest pewne. Ciężka praca powinna dać efekty i myślę, że poszliśmy w dobrym kierunku - powiedział Vettel na prezentacji SF71H.
Nowy model Ferrari po raz pierwszy na torze zobaczymy pod koniec lutego, kiedy to rozpoczną się przedsezonowe testy F1 w Barcelonie. - Najbliższe tygodnie będą ważne. Musimy zrozumieć wszystko, aby samochód działał jak najlepiej. Fajnie będzie wrócić na tor. Już nie mogę się doczekać - dodał.
Włosi, podobnie jak inne ekipy, musieli zamontować w swoim pojeździe system Halo. Vettel wstrzymuje się z jego oceną. - Jest za wcześnie. W zeszłym roku mieliśmy okazję do kilku okrążeń z tym systemem. Nie było większych problemów. Wydaje mi się to mniej inwazyjne, niż początkowo sądziłem. Myślę, że szybko przywykniemy do obecności Halo w F1 - stwierdził.
Niemiec nie ukrywa też, że po udanym 2017 roku jego apetyt na zdobycie kolejnego tytułu mistrzowskiego w F1 wzrósł. - Mimo wszystko, trochę nam brakowało do mistrzostwa. Dwanaście miesięcy temu sytuacja była jednak inna. Nikt nie miał pojęcia, jak poradzi sobie z nowymi przepisami i czy będzie konkurencyjny. Teraz jest inaczej. Wiemy, z jakiego poziomu zaczynamy. Mamy nadzieję zrobić kolejny krok naprzód. To jest nasz cel - zakończył.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica trzecim kierowcą Williamsa. "Pukał do drzwi F1, teraz do nich wali"