Kierowcy Scuderia Toro Rosso podczas inauguracji sezonu w Melbourne wypadli fatalnie w kwalifikacjach, gdzie nie udało im się przebrnąć do Q2, a najgorszy czas spośród wszystkich kierowców w sesji Q1 zanotował Pierre Gasly. Dwa tygodnie później w Bahrajnie zespół był już na czele zespołów środka stawki.
W sobotniej czasówce na torze Sakhir obaj zawodnicy siostrzanego teamu Red Bulla awansowali pewnie do Q2, a wspomniany wcześniej Gasly zakwalifikował się nawet do Q3, gdzie zajął 6. lokatę.
Francuski kierowca przyznał później, że zespół oczekiwał poprawy po wprowadzeniu nowego pakietu aerodynamicznego, ale miał on zapewnić maksymalnie jedną dziesiątą sekundy na okrążeniu.
- Wygląda to lepiej niż oczekiwaliśmy, więc może powinniśmy nieco głębiej przeanalizować, co wpłynęło na taki wzrost tempa - powiedział Gasly, który dodał, że oblicze Toro Rosso w Bahrajnie może być znacznie bliższe prawdy, ze względu na powrót do ustawień samochodu stosowanych w Barcelonie.
- Po Melbourne zmieniliśmy bardzo dużo w naszej filozofii. Tamtejszy tor jest bardzo wyboisty i wymaga zupełnie innych ustawień. W Bahrajnie konfiguracja jest zaś znacznie bliższa tego co testowaliśmy w Barcelonie - uzupełnił.
Przez karę dla Lewisa Hamiltona po sobotnich kwalifikacjach, Gasly awansował nawet o jedną pozycję na starcie i w niedzielę ustawi się na piątym polu, co jest najlepszym wynikiem w jego krótkiej karierze w F1. Życiowy wynik osiągnął też w Bahrajnie jedenasty w czasówce Brendon Hartley.
- Już przed weekendem czułem, że ten tor będzie dla nas znacznie lepszy niż Melbourne. Nie oczekiwałem jednak, że wzrost wydajności będzie tak duży, po tym jak wprowadziliśmy nowe elementy do samochodu - powiedział Nowozelandczyk.
- Chyba nikt w zespole nie oczekiwał, że wykonamy taki krok naprzód i będziemy na czele środka stawki. W Australii byłem 16. w kwalifikacjach i mniej więcej odzwierciedlało to wówczas naszą pozycję - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica: Moi kibice są ewenementem