Niesamowita historia Amerykanina. Oglądanie wyścigu F1 uratowało mu życie

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: kierowcy przed startem sezonu 2018
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: kierowcy przed startem sezonu 2018

Robb Brady jest wielkim fanem Formuły 1. Królową motorsportu obserwuje od 25 lat. Fakt, że oglądał ostatni wyścig o Grand Prix Australii uratował jemu i jego rodzinie życie.

W tym artykule dowiesz się o:

Robb Brady zainteresował się Formułą 1 w czasach Ayrtona Senny czy Alaina Prosta. Zdarzało mu się podróżować na wyścigi królowej motorsportu, by oglądać z bliska rywalizację najszybszych samochodów na świecie. Z obecnej stawki kierowców najmocniej ściska kciuki za Sebastiana Vettela oraz Kimiego Raikkonena. Z zespołów najbliżej mu do Ferrari.

Pasję do F1 zaszczepił też u żony. Tyle, że jej ulubionym zawodnikiem jest Lewis Hamilton, co doprowadza do konfliktów podczas oglądania wyścigów.

Państwo Brady postanowili wspólnie oglądać wyścig o Grand Prix Australii, który odbył się 25 marca. I to najprawdopodobniej uratowało im życie. Gdy kierowcy rozpoczynali rywalizację na Albert Park, w Atlancie była godz. 1 nad ranem.

- To pierwszy wyścig sezonu. Postanowiliśmy zarwać nockę i go obejrzeć, bo jestem fanem F1 od wielu lat. Również moja żona zaczęła obserwować wyścigi. Zabraliśmy przed telewizor naszą małą córkę. To była decyzja mojej żony, bo akurat przemalowywaliśmy jej pokój i wszystkie rzeczy były z niego wyniesione - zdradził Brady w rozmowie z "Motorsportem".

W nocy, w trakcie której odbywał się wyścig o Grand Prix Australii, rejony domu w Atlancie nawiedziły intensywne opady deszczu. Wtedy też złamało się jedno z drzew, które rosło w sąsiedztwie domu państwa Brady.

- Nagle usłyszeliśmy trzask. Zdążyliśmy popatrzeć do okna i widzieliśmy jak drzewo przewraca się na dom. Zniszczyło część salonu, mój gabinet. Pokój córki został doszczętnie zniszczony, podobnie jak nasza sypialnia. Gdyby nie to, że oglądaliśmy wyścig Formuły 1, to byśmy się w niej znajdowali. Tymczasem jest tam jeden wielki gruz, fragmenty dachu, wszystko zostało zniszczone i zmiażdżone - zdradził Robb Brady.

Amerykanin ma świadomość, że gdyby nie jego pasja do F1, najprawdopodobniej nie byłoby go już na tym świecie. - Zaraz po tym zdarzeniu byliśmy nieco wstrząśnięci. Następnego dnia jednak do nas dotarło, co się wydarzyło. Sąsiedzi zaczęli przychodzić do nas, pytać co się stało. Moja pasja do samochodów, do wyścigów trwa od dzieciństwa. Dzięki niej przeżyłem - zakończył.

Niestety, w gabinecie Brady'ego oraz jego sypialni znajdowały się pamiątki związane z F1 i wyścigami samochodowymi. Wskutek zawalenia się części domu, zostały one zniszczone. Pomoc w odbudowaniu budynku zaoferowali mu już sąsiedzi.

ZOBACZ WIDEO: Robert Kubica: To czas w moim życiu, w którym jestem szczęśliwy

Komentarze (2)
avatar
Pan wszystkich Panów
8.04.2018
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Kiedyś w Głogowie grupa skinów uratowała życie staruszce. Przestali ją kopać.