Hamilton zarzuca Verstappenowi niedojrzałość. "Ja wywalczyłbym punkty dla Red Bulla"
Lewis Hamilton uważa, że Max Verstappen zachował się jak nieopierzony kierowca, gdy zaatakował jego pozycję podczas drugiego okrążenia GP Bahrajnu. W wyniku kontaktu Holender przebił koło, co ostatecznie zmusiło go do wycofania się z wyścigu.
Verstappen dojechał do alei serwisowej z kapciem, ale pokonanie dystansu całego okrążenia z przebitą oponą uszkodziło mocno jego samochód, co ostatecznie zmusiło go do wycofania się z wyścigu. Hamilton tymczasem wyprzedził kilku rywali i do mety dojechał na trzeciej pozycji.
Szef Red Bulla, Christian Horner uznał, że starcie Hamiltona i Verstappena jest czymś na co czekają widzowie oglądający Formułę 1. Kierowca Mercedesa twierdzi jednak, że bardziej doświadczony kierowca zadbałby również o to, by dojechać do mety po stoczeniu tak zaciętej walki.
- To ciekawe, że Christian postrzega to w taki sposób, ponieważ Red Bull dysponuje bolidem, który stać na dobre wyniki. Przez tego rodzaje, nawet trudno powiedzieć jednoznacznie czy związane z brakiem doświadczenia lub niedojrzałością, decyzje nie osiągają rezultatów jakie powinni - przyznał Hamilton.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: To czas w moim życiu, w którym jestem szczęśliwy- W Bahrajnie Max powinien dojechać do mety, ponieważ jest na tyle dobry, aby to zrobić. Gdyby w tamtej sytuacji w jego samochodzie siedział, dajmy na to Fernando Alonso, to przywiózłby on punkty dla Red Bulla. Ja także zapewniłbym je zespołowi. Mam tylko nadzieję, że (Max) wyciągnie wnioski z tej sytuacji. Sam kiedyś zaczynałem jako młody kierowca w F1 i doskonale wiem jak to jest - dodał.
Wspomniany wcześniej Horner pogodził się z porażką swojego kierowcy, który stoczył twardy pojedynek z najtrudniejszym przeciwnikiem, ale przy ocenie całej sytuacji wini po części obu zawodników.
- Z perspektywy Maksa Lewis powinien już odpuścić tamten zakręt, poddać się. Z punktu widzenia Lewisa, jak powiedział sam kierowca, Maks nie zostawił mu zbyt wiele pola do manewru - tłumaczył Horner.
- To było twarde ściganie. Max jest bezwzględnym kierowcą i Lewis również. To właśnie zestawienie takiej kombinacji sprawia, że widzowie chcą włączyć telewizję i oglądać F1 - podsumował.