Jeszcze kilka tygodni temu szefowie Williamsa zapowiadali, że w tym sezonie podejmą próbę walki o czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Kluczem do sukcesu miał być nowy model FW41 o znacznie agresywniejszej stylistyce, nad projektem którego czuwał Paddy Lowe.
Po kiepskich wyścigach w Australii i Bahrajnie, w których Lance Stroll i Siergiej Sirotkin nie zdobyli punktów, widać, że osiągnięcie przedsezonowego celu będzie niezwykle trudne w przypadku ekipy z Grove.
Tegorocznej koncepcji samochodu Williamsa broni jednak Mika Salo. - Na papierze i pod względem aerodynamicznym ten pojazd wygląda naprawdę dobrze. Znacznie lepiej niż przed rokiem - powiedział były kierowca Formuły 1, który obecnie ściśle współpracuje z Sirotkinem i wspomaga SMP Racing jako doradca.
Fin zdradził, że jednym z problemów Williamsa jest kiepska współpraca nowego modelu z oponami z miękkiej mieszanki. - Zespół musi znaleźć sposób, by to poprawić. Na szczęście, mają dobrych inżynierów w postaci Paddy'ego Lowe'a i Roba Smedleya. Jeśli oni nie znajdą rozwiązania tych problemów, to nikt inny tego nie znajdzie - dodał.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Amerykanie wszędzie widzą Ibrahimovicia
O ogromnych problemach Williamsa najlepiej świadczy ostatnia wypowiedź Strolla. 19-latek na łamach kanadyjskiej prasy przyznał, że jest zadowolony z tegorocznych występów, bo za brak punktów winę ponosi mało konkurencyjny samochód.
- Jestem zadowolony z mojego występu w Bahrajnie. Oczywiście, oczekiwałem lepszego wyniku, ale fakty są takie, że mamy najwolniejszy samochód w stawce. Jestem w pełni przekonany, że wykorzystuję jego potencjał w stu procentach. W obecnej sytuacji to najlepsze, co mogę robić. Pocieszeniem jest dla mnie, że na dystansie wyścigu pokonałem kolegę z drużyny - tymi słowami Stroll opisał w "Le Journal de Montreal" ostatnie Grand Prix Bahrajnu, w którym uporał się jedynie z Sirotkinem.