Pod koniec wyścigu w Baku rozegrał się dramat Valtteriego Bottasa. Gdy wydawać się mogło, że kierowca Mercedesa ma wygraną w kieszeni, 28-latek najechał na pozostałość po jednym z rozbitych samochodów i zniszczył oponę. W efekcie Fina nie zobaczyliśmy nawet na mecie.
W tej sytuacji zastrzeżenia do dyrekcji wyścigu mieli przedstawiciele Mercedesa. - Te kawałki nie powinny leżeć na torze w sytuacji, gdy przez sześć okrążeń jeździliśmy za samochodem bezpieczeństwa - powiedział Toto Wolff, który wskazał, że odłamek, na który najechał Bottas był wielkości pięści.
FIA broni się jednak przed atakami szefów zespołu z Brackley. - Nie otrzymaliśmy żadnego zawiadomienia o jakichś kawałkach rozbitych samochodów na torze. Przez cały wyścig sędziowie byli niesamowici, obsługa toru świetnie spisywała się przy oczyszczaniu obiektu. Ten odłamek najprawdopodobniej leżał tam po kolizji Magnussena z Gasly'm, ale nie mieliśmy żadnej informacji o nim - powiedział Charlie Whiting, dyrektor wyścigowy F1.
Brytyjczyk podkreślił, że sędziowie zawsze reagują na jakąkolwiek informację o niebezpiecznym przedmiocie na torze. Tak było też w Baku, gdy w pewnym momencie na obiekcie pojawiła się złamana gałąź.
- Zawsze staramy się oczyścić tor z jakichkolwiek śmieci. Nie da się jednak tego zrobić, jeśli o tym nie wiesz. Właściwie od pierwszego okrążenia do mety mieliśmy z czymś do czynienia. Kiedy doszło do restartu wyścigu w końcówce, to byliśmy przekonani, że tor jest czysty - dodał.
ZOBACZ WIDEO "Kubica show" podczas konferencji prasowej
To ile ten tor ma długości, 100 kilometrów, że nie zauważyli czegoś takiego?
A może w ogóle nic tam nie było i opona pękła ze starości? ;)
***:D:D:D Czytaj całość