Brendon Hartley uciął spekulacje. "Mam ważną umowę z Toro Rosso"

Materiały prasowe / Toro Rosso / Brendon Hartley za kierownicą Toro Rosso
Materiały prasowe / Toro Rosso / Brendon Hartley za kierownicą Toro Rosso

Brendon Hartley uciął spekulacje dotyczące przyszłości. Od pewnego czasu media donoszą, że 28-latek może stracić pracę w Toro Rosso. Wśród kandydatów na jego miejsce wymieniano nawet Roberta Kubicę. - Jestem zaskoczony takimi plotkami - twierdzi.

Krytyka pod adresem Brendona Hartleya nasiliła się po ostatnich dwóch wyścigach. Najpierw w Baku nowozelandzki kierowca uderzył w ścianę podczas Q1, ale pozostał na linii wyścigowej. Jechał na tyle wolno, że niewiele brakowało, a uderzyłby w niego rozpędzony Pierre Gasly. Z kolei podczas treningu w Grand Prix Hiszpanii wypadł z toru i doszczętnie zniszczył swój samochód, przez co nie był w stanie przystąpić do kwalifikacji.

Dlatego też w mediach pojawiły się spekulacje na temat przyszłości 28-latka. W Niemczech plotkowano o tym, że jego miejsce w Toro Rosso może zająć Pascal Wehrlein. Z kolei francuskie serwisy podały, że satelicka ekipa Red Bulla może rozważyć zakontraktowanie Roberta Kubicy.

- Byłem zaskoczony, gdy o tym usłyszałem. Mam ważną umowę. Czuję się coraz pewniej za kierownicą samochodu F1. W tym świecie wszystko dzieje się bardzo szybko. Pojawia się sporo opinii krytycznych, ale jako kierowca jestem pierwszym i największym swoim krytykiem. Miałem dwa trudne weekendy, ale też w Azerbejdżanie zdobyłem swój pierwszy punkt. Z kolei rok zacząłem notując lepsze wyniki w kwalifikacjach niż kolega z zespołu - stwierdził Hartley.

Hartley podkreślił, że nie przywiązuje uwagi do spekulacji mediów i stara się wykonać jak najlepszą pracę dla ekipy z Faenzy. - Nie wiem nawet jakie strony internetowe o tym wspominały. Koniec końców, pracuję na rzecz zespołu. Wykonuję ogrom pracy za kulisami. Znam swoją wartość. Pokazałem ją w kwalifikacjach na początku roku - dodał.

Również Helmut Marko, doradca Red Bulla, zapewnił o pozostaniu Nowozelandczyka w zespole. - Nie mamy zamiaru dokonywać jakichkolwiek zmian w tej chwili - zapowiedział Austriak.

Kierowca z Nowej Zelandii ma jednak świadomość, że w dalszej części sezonu musi unikać prostych błędów. - W Hiszpanii nie mieliśmy tempa, by zdobyć punkty. Byłem zadowolony z mojego wyścigu, z tego jak sobie poradziłem po wypadku w treningu. Jestem przekonany, że zrobiłem wszystko, co było w mojej mocy. Dołożę wszelkich starań, aby takie sytuacje jak kolizja w trzeciej sesji nie powtórzyły się nigdy więcej. Nie jestem jednak jedynym zawodnikiem w F1, który w tym roku miał kraksę. Innym też to się przytrafi, bo takie jest życie kierowcy. Będę walczyć w Monako o jak najlepszy rezultat i oby się to udało - zakończył.

ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"

Komentarze (0)