Rafał Lichowicz: Verstappena trzeba odsunąć od składu. Czy Red Bulla na to stać? (komentarz)

Getty Images / Na zdjęciu Max Verstappen
Getty Images / Na zdjęciu Max Verstappen

Czy trzeba Red Bullowi więcej powodów do podjęcia tej jedynej słusznej decyzji? Max Verstappen w Monako udowodnił, że jeszcze nie dojrzał do ścigania w F1 lub przynajmniej, że potrzebuje jeszcze jednej poważnej lekcji.

Obraz roztrzaskanego samochodu, który w niedzielę miał stać w pierwszej linii przed startem wyścigu mógł frustrować szefów Red Bulla. Czy to nie przypadek, że rozbitą maszynę opuszczał właśnie Max Verstappen? Bez wątpienia jeden z największych talentów w Formule 1 ostatnich lat, może za chwilę zostać dopisany do listy niespełnionych kierowców królowej motosportu.

W przypadku Verstappena wszystko toczyło się zbyt pięknie. Debiut w wieku ledwie 17 lat i 5 miesięcy. Podium i zwycięstwo niemal rok później. Najmłodszy w historii i rekordzista F1 na wiele lat, jeśli nie na zawsze, po tym jak zaostrzono przepisy związane z debiutem młodych kierowców, notabene właśnie przez dyskusję wokół Verstappena. I właśnie dziś w Monako warto wrócić do tamtych dywagacji i zastanowić się czy oponenci Holendra przed jego debiutem w tak młodym wieku, rzeczywiście nie mieli racji?

Red Bull ściągnął do siebie Verstappena w połowie sezonu 2016 w miejsce Daniiła Kwiata. Młokos olśnił wszystkich wygrywając już w pierwszym podejściu podczas Grand Prix Hiszpanii. Nic to, że zwycięstwo podarowali mu wówczas kierowcy Mercedesa, gdy rozbili się na inauguracyjnym okrążeniu. Takich momentów geniuszu, w tle z pewnymi kontrowersjami było więcej.

Wyścig w Brazylii i ten sam sezon w barwach Red Bulla. Genialne podium Verstappena po heroicznej walce na mokrym torze. I gdzieś w tej historii zapomniany atak na Sebastiana Vettela, ostry i niepotrzebny bo Holender był wówczas od wewnętrznej i nie miał obowiązku odpuszczać Niemcowi. Zamiast rozważnej jazdy, postanowił kierowcę Ferrari wypchnąć za tor.

Sezon 2018 oddaje doskonale zbyt wielką brawurę Verstappena. Można być po stronie wielbicieli jego niewątpliwie wielkiego talentu i charyzmy za kierownicą, zresztą sam Robert Kubica przyznaje się do tego, ale trzeba dostrzec też, że on nie dorósł jeszcze do ścigania w Formule 1. Trafił zbyt wysoko, zbyt szybko.

ZOBACZ WIDEO Spięcie Ugonoha z dziennikarzem. Zawodnik z trudem utrzymał nerwy na wodzy (WIDEO)

Jak więc wygląda czwarty sezon 20-latka w Formule 1? W Australii czwarte miejsce na starcie zamienione na 6. na mecie. Kwalifikacje w Bahrajnie - rozbity bolid w Q1, Wyścig w Chinach - bezmyślna kolizja z Vettelem, Wyścig w Azerbejdżanie - kolizja z zespołowym partnerem i wreszcie finał w Monako - rozbity bolid gwarantujący mu niemal pewne miejsce w pierwszym rzędzie.

Helmut Marko czyli jedna z najważniejszych osób w projekcie Red Bulla w Formule 1 (bez oficjalnego stanowiska), nie chciał nawet patrzeć na Holendra po powrocie do garażu w Monako. Dwa lata temu w ten sam sposób został przez Austriaka potraktowany Daniił Kwiat, który poleciał z hukiem do Scuderia Toro Rosso za występ w GP Rosji. Dlaczego tak samo nie potraktować teraz Verstappena?

20-latkowi należy wylać kubeł zimnej wody na głowę. Na triumfy w Formule 1 ma jeszcze całą wieczność Ba, Verstappen może zostać jeszcze najwybitniejszym kierowcą w historii tego sportu. Musi jednak oczyścić głowę. Z odstrzeleniem Kwiata było o tyle łatwiej, że nie był to zawodnik na podobnym poziomie co Verstappen i nie miał w dorobku takich sukcesów. Pytanie czy w Red Bullu będą mieli odwagę zrobić to samo z chłopakiem, którego jeszcze rok temu widział u siebie Mercedes czy Ferrari.

Red Bull ma wszystkie karty w swoich rękach. W poprzednim roku Verstappen przedłużył swoją umowę na wiele lat i nikt go austriackiej stajni nie wyciągnie. W Toro Rosso jest już gotowy gość (Pierre Gasly), który z największą przyjemnością pokaże na go stać w walce z najlepszymi. Zasadnicze pytanie polega na tym czy nie zaszkodzi to bardziej Verstappenowi. On sam pokazuje jednak, że na ostatnich błędach nie nauczył się niczego więc decyzja powinna być jedna. Czy Red Bulla na nią stać?

Rafał Lichowicz

Komentarze (0)