Robert Kubica chciałby być jak Kimi Raikkonen. "Lubię jego styl życia"

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica w rozmowie z inżynierem Williamsa
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica w rozmowie z inżynierem Williamsa

Robert Kubica i Kimi Raikkonen znają się od lat i obaj są nietuzinkowymi postaciami w świecie Formuły 1. Polak nie ukrywa, że ceni Fina za podejście do życia. - Chciałbym być taki jak on - zdradził rezerwowy kierowca Williamsa.

Dzieli ich pięć lat. Robert Kubica urodził się w 1984 roku, Kimi Raikkonen przyszedł na świat pięć lat wcześniej. Fin w 2007 roku w barwach Ferrari zdobył upragniony tytuł mistrza świata. Bez wątpienia mógł on osiągnąć w tym sporcie znacznie więcej, ale nie dopisało mu szczęście. Tak jak po sezonie 2009, gdy musiał opuścić włoską markę, by zrobić miejsce dla Fernando Alonso.

"Iceman" trafił do rajdów samochodowych. W WRC wytrzymał jednak tylko dwa lata. W sezonie 2012 związał się z Lotusem. W tym momencie losy Raikkonena łączą się z Kubicą, bo we francuskim zespole zastąpił kontuzjowanego Polaka.

Gdy Fin był przedstawiany jako nowy kierowca Lotusa, krakowianin dochodził do siebie po fatalnym wypadku w Ronde di Andora. Gdyby nie tamto wydarzenie, to Kubica podobnie jak Raikkonen, miałby w swoim CV starty w Ferrari. Nie jest bowiem tajemnicą, że 33-latek był po słowie ze stajnią z Maranello.

Polak wrócił do padoku F1 po ponad siedmioletniej przerwie i Raikkonen może dla niego stanowić przykład. Ma 38 lat, a nadal potrafi rywalizować o czołowe lokaty i znajduje się w jednym z najlepszych zespołów w stawce. Dość powiedzieć, że gdy "Iceman" wracał do Ferrari... miał 35 lat. Skoro Kubica ciągle marzy o regularnych startach w królowej motorsportu i odnoszeniu sukcesów, to musi podążać podobną ścieżką jak Fin.

Krakowianin świetnie się odnalazł w środowisku, w którym był nieobecny przez tak wiele lat. Obecnie w F1 została tylko garstka zawodników, którzy rywalizowali w niej jeszcze przed wypadkiem Kubicy. Raikkonen, Lewis Hamilton, Fernando Alonso. Najlepsi kierowcy swojego pokolenia. Każdy z nich z tytułem mistrzowskim na koncie. Każdy oprócz Kubicy.

Przy okazji Grand Prix Monako fotoreporterzy przyłapali Kubicę i Raikkonena żartujących w okolicach alei serwisowej. To nie pierwszy raz w tym roku, gdy znajdują wspólny język. - Mimo swojego wieku, to nadal jest jeden z najlepszych kierowców w stawce Formuły 1. Miał w tym roku nieco pecha, ale to niczego nie przekreśla. Ciągle jest bardzo dobry - powiedział Polak o starszym koledze na łamach fińskiej prasy.

W tej historii jedno wydaje się mało prawdopodobne. Kubica i Raikkonen nigdy nie będą partnerami zespołowymi. Fin jest już na ostatniej prostej w F1. Od kilku lat eksperci wysyłają go na sportową emeryturę. Podnoszą argument, że brakuje mu zadziorności jaką miał przed laty. W kontekście startów w Ferrari wymienia się m.in. Daniela Ricciardo oraz Charlesa Leclerca. Jeśli Włosi nie sięgną po Australijczyka lub Monakijczyka, to zapewne przedłużą umowę z Raikkonenem. Tyle, że po raz ostatni.

- Ferrari bardzo dobrze zna Kimiego. Od wielu lat jeździ w tym zespole, więc mają świadomość do czego jest zdolny. Ciągłość współpracy jest bardzo ważna w tym sporcie - ocenił polski kierowca.

Kubica jest w innej sytuacji. Jako rezerwowy kierowca Williamsa musi mieć nadzieję, że jego wysiłki sprawią, że ktoś postanowi dać mu szansę w sezonie 2019. Jeśli nie zespół z Grove, to inny team. Nie będzie to jednak ekipa z czołówki pokroju Ferrari. - Chciałbym być taki jak on. Kimi jest wyjątkowym gościem. Specyficznym, ale lubię jego styl życia. Byłby jednym z najlepszych partnerów zespołowych, jakiego mógłbym sobie wyobrazić - podsumował krakowianin.

ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"

Komentarze (0)