Ostatni wyścig F1 na Paul Ricard mógł zszokować cały świat

Getty Images / Na zdjęciu: Ivan Capelli
Getty Images / Na zdjęciu: Ivan Capelli

Formuła 1 w najbliższy weekend wróci na tor Paul Ricard po 28 latach przerwy. Podczas ostatniego wyścigu mistrzowskiego w Le Castellet mogliśmy być świadkami jednej z największych sensacji w całej historii sportu.

Sezon 1990 w Formule 1 był kolejnym rozdziałem batalii o mistrzostwo świata między Ayrtonem Senną i Alainem Prostem. Kierowcy McLarena i Ferrari rzeczywiście zdominowali tamtą kampanię, ale podczas GP Francji na podium wdarł się między nich Ivan Capelli. Włoch reprezentujący wówczas barwy malutkiego teamu Leyton House Racing był nawet blisko sensacyjnej wygranej na torze Paul Ricard, a wszystko przez sprytną strategię i udoskonalony samochód.

Mała brytyjska Leyton House z bazą w Bicester debiutowała w 1990 roku w Formule 1. Zespół, którego założycielem był japoński biznesmen Akira Akagi wykupił licencję od March Engineering, zespołu z bogatą już historią startów w F1 i mającego w swoim dorobku zwycięstwa w mistrzostwach świata. Leyton House nie okazał się jednak jego godnym spadkobiercom.

Przed siódmą rundą mistrzostw sezonu 1990 na torze Paul Ricard, brytyjski zespół nie miał na koncie jednego punktu. Dość powiedzieć, że duet kierowców Ivan Capelli i Mauricio Gugelmin nie dał rady zakwalifikować się w ogóle do wyścigów w Brazylii i Meksyku. Dwa tygodnie po zawodach w Ameryce Północnej rozgrywano Grand Prix we Francji, gdzie Leyton House był blisko sprawienia gigantycznej sensacji.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Senegal. Prawdziwy test dla Nawałki. "To co się stanie, może go pogrzebać"

Zagrywka, która zwiodła Ferrari i McLarena

Przed zawodami na obiekcie wyścigowym Paul Ricard do którego zakwalifikowali się zarówno Capelli (7. miejsce w czasówce) jak i Gugelmin (10.), zespół postanowił zaryzykować w ustawieniach aerodynamiki swojego samochodu. Bolidy zostały wyposażone w nowy dyfuzor, który miał poprawić ich tempo dłuższym dystansie. Dodatkowo Capelli wymyślił mały trik w zakręcie Signes, po najdłuższej prostej toru, który miał pozwolić mu na realizację szalonej strategii obliczonej na pokonanie potężnych zespołów McLarena i Ferrari.

- Nasz samochód był bardzo konkurencyjny na tego typu torach, na których jazda bolidem była bardzo płynna. Do takich należy Paul Riccard - wspominał Capelli. - W praktyce okazało się, że rzeczywiście mamy dobre tempo, a ja wymyśliłem ponadto jak można zaoszczędzić opony.

- Stwierdziłem, że nie atakując Signes z najwyższą prędkością, uda mi się oszczędzić przednią lewą oponę. Wiedziałem, że dzięki temu będzie szansa dojechać do mety bez pit stopu, podczas gdy reszta stawki zaliczy wizytę w alei serwisowej - powiedział Capelli.

Mimo, że na starcie GP Francji Capelli miał przed sobą ścisłą czołówkę mistrzostw, to niewzruszony tym faktem rozpoczął realizację własnej strategii od pierwszego okrążenia. Co ciekawe jeszcze przed rozpoczęciem wyścigu zespół analizował zmianę ustawień samochodu.

- Szef techniczny Gustav Brunner zasugerował mi, że możemy spróbować zwiększyć siłę docisku, ponieważ zmieniły się warunki, zaczął wiać mocniejszy wiatr. Zmartwił mnie, ale powiedziałem mu, że bolid jest przygotowany doskonale i lepiej go nie dotykać, bo jest szybki. Doszliśmy do zabawnego kompromisu po którym zmieniłem ustawienie tylko jednej strony przedniego skrzydła - mówił Capelli.

Początek wyścigu ułożył się po myśli faworytów, którzy pozostawali na czele stawki. Capelli czekał jednak na swoją szansę, wiedząc, że musi zachować cierpliwość. Gdy liderzy zjechali do alei serwisowej, on pozostał na torze i objął prowadzenie. Zdziwieni tym obrotem sprawy Prost i Senna prawie do końca jechali za plecami bolidu mało znanej stajni. Zabrakło trzech okrążeń do sensacji.

- To był hazard z naszej strony. Podjęliśmy decyzję, aby nie zmieniać opon i od samego początku oszczędzaliśmy maksymalnie nasz komplet Goodyears. Czułem się komfortowo w samochodzie, a gdy inni zaczęli zjeżdżać do pit lane, ja znalazłem się na prowadzeniu - powiedział Capelli.

- Prowadziłem aż przez 46 okrążeń i naprawdę wierzyłem, że wygram tamten wyścig mimo, że  Prost naciskał na mnie bardzo mocno. Sądziłem jednak, że nie zaryzykuje wyprzedzania, bo dla niego istotniejsza była walka o mistrzostwo - kontynuował Włoch.

- Trzy okrążenia przed końcem zaczęły się jednak problemy. Zapaliła się jedna z lampek kontrolnych informująca o ciśnieniu paliwa, a także usłyszałem dziwny dźwięk z silnika. Nie miałem więc wyboru musiałem odpuścić, a Prost wykorzystał moment i objął prowadzenie. W tamtym momencie wiedziałem, że nie nadarzy się już dla nas podobna okazja. Byłem załamany, ale gdy stanąłem na podium obok Prosta i Senny czułem dumę, że jestem między tak wspaniałymi kierowcami - dodał.

Pierwszy przebłysk geniuszu Adriana Neweya

Genialny występ zespołu Leyton House w ostatnim wyścigu F1 na torze Paul Ricard miał jeszcze jednego ojca, który co ciekawe przegapił historyczne zawody we Francji. Był nim genialny konstruktor Adrian Newey.

Brytyjski inżynier, który stoi dziś za sukcesami Red Bulla w Formule 1, w latach 90 był na początku swojej kariery w królowej motosportu. Przed wyścigiem o GP Francji potwierdzono, że Newey od przyszłego sezonu dołączy do zespołu Williamsa. Brytyjczyka nie było przez to wspólnie z Leyton House na torze w Le Castellet. Projektant samochodu CG901 stajni z Bicester był jednak odpowiedzialny za świetny pakiet, który zdał egzamin we Francji.

- Oglądałem tamten wyścig w telewizji - wspominał Newey, który zachwycał się występem Capelliego mimo, iż ten na 78 z 80 okrążeń wyścigu stracił szansę na wygraną, po utracie ciśnienia w układzie paliwowym.

Obecny dyrektor techniczny Red Bull Racing przyznał, że występ jego byłego zespołu miał kluczowe znacznie dla zdobycia zaufania współwłaściciela Williamsa, Patricka Heada. Capelli za kierownicą CG901 udowodnił bowiem, że koncepcje aerodynamiczne Neweya sprawdziły się w rywalizacji z czołówką mistrzostw.

- Zdecydowanie tamten wyścig wywarł wrażenie na Patricku. Prędkość jaką mieliśmy podczas GP Francji i w kolejnym Grand Prix na Silverstone, utwierdziły go w przekonaniu, że warto mi zaufać i dał mi wolną rękę przy projektowaniu FW14.

Bolid Williamsa FW14 dzieła Neweya z 1991 roku ewoluował później w zwycięski samochód FW14B z sezonu 1992. Za jego kierownicą 9 z 14 wyścigów ówczesnej kampanii mistrzowskiej wygrał późniejszy mistrz świata Nigel Mansell. Rok później do zespołu dołączył Alain Prost, który zapewnił zespołowi drugie mistrzostwo z rzędu. W 1994 roku Williams zdobył trzeci tytuł z rzędu wśród konstruktorów, ale zabrakło sukcesu indywidualnego. W dużej mierze przez śmiertelny wypadek Ayrtona Senny na torze Imola. Brazylijczyk został kierowcą Williamsa w tym samym sezonie.

Komentarze (0)