W trakcie weekendu we Francji bolidy Mercedesa prawdopodobnie zostaną wyposażone w drugą specyfikację silnika na sezon 2018. Przed dwoma tygodniami w Kanadzie nowym motorem dysponowali kierowcy Ferrari, którzy byli wyraźnie szybsi od zawodników "Srebrnych strzał". Pojawiły się wątpliwości czy nad Sekwaną dzięki zmodernizowanej jednostce napędowej, to Mercedes nie zdominuje Grand Prix.
- Oczywiście trudno mi wypowiadać się w ich imieniu i tak naprawdę nie wiem na ile się poprawią, ale jeśli ma to być krok naprzód, to dokonają znaczących postępów. Wątpię jednak czy przy ewolucji silnika można zyskać tak wiele - stwierdził lider mistrzostw i zwycięzca ostatniego wyścigu w Montrealu, Sebastian Vettel.
- Na przestrzeni całego sezonu będzie wprowadzanych wiele poprawek w każdym zespole, w różnych obszarach i każde mogą w jakiś sposób pomóc. Na przykład w Barcelonie, gdzie Mercedes miał nad nami wyraźną przewagę. Na poprawę tempa wpływa wiele rzeczy, to kombinacja różnych układów, nie tylko silnika czy podwozia - podkreślił Niemiec.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: polska modelka dopingowała kadrę Nawałki
Przed weekendem we Francji pojawił się niepokój czy nie dojdzie do powtórki z Hiszpanii, gdzie Mercedes zdominował włoski zespół. W Barcelonie mistrzowie świata przystosowali się bowiem znacznie lepiej do cieńszych opon Pirelli, przygotowanych z myślą o świeżo wyasfaltowanych torach w sezonie 2018. Ta sama mieszanka wejdzie do zestawu w GP Francji oraz za dwa tygodnie na Silverstone.
Sebastian Vettel stanowczo odrzucił podobne obawy przed startem na torze Paul Ricard. - Odpowiedzi na problemy z weekendu w Hiszpanii, otrzymaliśmy już podczas testów po Grand Prix we wtorek - wyjaśnił. - Na Paul Ricard problem leży gdzie indziej, ponieważ nie mamy absolutnie żadnych danych na temat tej pętli - zaznaczył Vettel.