Narodziny nowej gwiazdy Formuły 1. Idzie drogą Prosta i Senny

Materiały prasowe / Alfa Romeo Sauber / Na zdjęciu: Charles Leclerc
Materiały prasowe / Alfa Romeo Sauber / Na zdjęciu: Charles Leclerc

Po sobotnich kwalifikacjach do wyścigu o Grand Prix Francji nikt nie ma wątpliwości, że Charles Leclerc jest przyszłą gwiazdą Formuły 1. Podobnie jak przed laty Alain Prost czy Ayrton Senna, 20-latek potrafi wycisnąć maksimum ze słabego samochodu.

W tym sezonie w Formule 1 mamy dwóch debiutantów - Charlesa Leclerca i Siergieja Sirotkina. Przed sezonem wydawać się mogło, że Monakijczyk jest w gorszej sytuacji. Trafił on bowiem do Saubera, który w zeszłym roku był najgorszą ekipą w stawce. Szwajcarzy zyskali wsparcie Ferrari, ale w F1 nadrobienie dystansu do rywali wymaga czasu.

Tymczasem Sirotkin znalazł się w Williamsie, czyli zespole, który był piąty w klasyfikacji konstruktorów i miał nadzieje na walkę o jeszcze wyższe lokaty. Tym bardziej, że dzięki pakietowi sponsorskiemu Rosjanina ekipa zyskała dostęp do dodatkowych funduszy.

Leclerc pokazuje swój talent

Realia są jednak inne. Po siedmiu Grand Prix Leclerc ma na swoim koncie 9 punktów, Sirotkin ani jednego. Monakijczyk punktował w trzech z czterech ostatnich wyścigów. W sobotę na torze Paul Ricard po raz pierwszy w karierze awansował do Q3, choć samochód Saubera nadal pozostaje daleko za rywalami. W tym samym czasie Sirotkin kończył rywalizację w Q1.

Dlatego też nie dziwi, że 20-latek z miejsca stał się poważnym kandydatem do jazdy w Ferrari w sezonie 2019. Włosi widzą, że Kimi Raikkonen nie przekroczy już pewnego poziomu. Mając pod ręką taką perełkę jak Leclerc, sięganie po kierowców z zewnątrz w postaci Daniela Ricciardo nie ma większego sensu.

- Leclerc przybył do F1 z ogromnymi oczekiwaniami, bo osiągał doskonałe wyniki w kategoriach juniorskich. Trudno jest jednak oceniać kierowcę, dopóki nie trafi do najwyższej serii wyścigowej. W F1 presja jest dużo większa, rywalizacja bardziej wymagająca, a przez to i bardziej intensywna - komentuje Andrew Benson, dziennikarz BBC.

W przeszłości królowa motorsportu widziała wielu młodych kierowców, którzy wchodzili do niej z hukiem, by następnie spocząć na laurach. - Od czasu do czasu pojawia się jednak ktoś, kto wygląda na wyjątkowego. Ktoś, kto potrafi zabłysnąć bez względu na samochód jaki ma do dyspozycji. Leclerc robi dokładnie to, co wcześniej czynili Prost, Senna czy Alonso. Oni w swoich pierwszych sezonach dostali przeciętne pojazdy i osiągali za ich kierownicą niebywałe rzeczy. Schumacher, Vettel czy Hamilton też w ten sposób dali znać o swoim talencie. Ich modele były jednak bardziej konkurencyjne w porównaniu do McLarena Prosta z 1980 roku, Tolemana Senny z 1984 czy Minardi Alonso z sezonu 2001 - dodaje Benson.

Transfer do Ferrari kwestią czasu

By przekonać się jak świetną robotę wykonuje Leclerc w zespole z Hinwil, wystarczy porównać jego osiągnięcia do Marcusa Ericssona. Szwed, drugi z kierowców Saubera, był w sobotnich kwalifikacjach na Paul Ricard o 0,8 s. wolniejszy od Leclerca. Patrząc na średnie czasy z tego sezonu, Monakijczyk jest lepszy o 0,7 s. na okrążeniu. Należy jednak pamiętać, że jest debiutantem w F1 i w pierwszych wyścigach musiał się dopasować do samochodu. Wraz z kolejnymi Grand Prix, dysproporcje w ich wynikach powinny być coraz większe.

Jeszcze kilka tygodni temu wydawać się mogło, że Leclerc będzie opcją Ferrari na późniejsze lata. Wsadzenie go do kokpitu samochodu z Maranello już w sezonie 2019 wydawało się ruchem dość odważnym. Sięgnięcie po Daniela Ricciardo jawiło się jako opcja bardziej rozsądna. Progres w jeździe 20-latka zmienił jednak sytuację.

- Od początku zamiarem Ferrari było, aby awansować w którymś momencie Leclerca do głównej ekipy, o ile udowodni swój talent. Przed weekendem we Francji źródła zbliżone do zespołu mówiły o tym, że chociaż ciągle nie podjęto decyzji w sprawie Raikkonena, to akcje Leclerca stoją wyżej. Oceniając procentowo ich szanse, Monakijczyk prowadzi 65 do 35 - zdradza Benson.

Sauber pogodzony z utratą Leclerca

Z utratą swojego lidera pogodzeni wydają się być szefowie Saubera. Oni doskonale wiedzą, że przed sezonem Leclerc został umieszczony za kierownicą samochodu z Hinwil, by pobierać nauki w F1 i w którymś momencie wróciłby do Ferrari.

- To problem bogactwa. Lepiej mieć takie obawy, że można coś stracić, niż chcieć czegoś na siłę. To wspaniałe uczucie. Poprawiamy się pod każdym względem. Każdy w zespole robi wszystko, byśmy szli do przodu. Podobnie jest w przypadku Charlesa. Moja praca w Sauberze polega na tym, aby skupiać się na obecnej sytuacji. Nie chcę mówić za wiele o przyszłości - stwierdza Frederic Vasseur, szef Saubera.

Równocześnie Vasseur podkreśla, że Leclerc musi zachować spokój, bo zdarzą mu się też gorsze chwile w F1. - W kwalifikacjach we Francji wykonał perfekcyjną robotę. To było nasze pierwsze Q3 od roku 2015. To wspaniałe uczucie, bo piątek był dla nas wymagający, Ericsson musiał opuścić drugą sesję treningową. Leclerc też miał problemy. Wróciliśmy do formy, ale Charles musi zrozumieć, że najważniejsze w tym wszystkim jest zachowanie spokoju. W wyścigu musi wykonać swoją pracę - dodaje Francuz.

Szef Saubera w przeszłości współpracował już z młodymi kierowcami i wie jak zarządzać ich karierami. - W F1 wszyscy pamiętają twój ostatni start. Jeśli Charles będzie mieć kiepski wyścig, to wszyscy będą o tym mówić, a nie o jego świetnej jeździe w kwalifikacjach. Tak to działa. Zawsze jesteśmy oceniani po ostatnim występie - podsumowuje Vasseur.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 83. Wojciech Szaniawski: Lewandowski zaryzykował i postawił na szali swój wizerunek w Niemczech

Źródło artykułu: