Podczas pierwszego okrążenia rundy na Paul Ricard doszło do incydentu między Sebastianem Vettelem a Valtterim Bottasem. Kierowca Ferrari chciał tuż po starcie wyprzedzić swojego rywala. Niemiec nie zdołał jednak zmieścić się w szykanie i uderzył w samochód Fina, przebijając jego lewą tylną oponę oraz, jak się później okazało, doprowadzając do uszkodzeń podłogi w bolidzie oznaczonym numerem 77.
Sędziowie w trakcie rywalizacji przeanalizowali kolizję i nałożyli na czterokrotnego mistrza świata karę pięciu sekund. W padoku pojawiły się jednak głosy, że decyzja stewardów była zdecydowanie za łagodna tym bardziej, że Vettel zakończył GP Francji na 5. miejscu, a reprezentant Mercedesa uplasował się dopiero dwie pozycje niżej.
- Powinni doliczyć do jego rezultatu więcej sekund, gdyż te pięć, które dostał jest niczym - mówił zdenerwowany Niki Lauda, niewykonawczy dyrektor Srebrnych Strzał. Jego zdanie podzielił Lewis Hamilton. - Kiedy ktoś niszczy twój wyścig nie powinien już wracać na tor i finiszować przed tobą - skomentował Brytyjczyk.
Sytuację postanowił załagodzić sam dyrektor wyścigowy F1, Charlie Whiting. 66-latek uważa, że sędziowie nie popełnili błędu przy ocenie kolizji, a nałożona przez nich kara była stosowna względem wcześniejszych wybryków podobnej skali.
- Sędziowie mieli cztery opcje: mogli nałożyć karę 5 sekund, 10 sekund, przejazd przez aleję serwisową lub karę stop & go - rozpoczął Brytyjczyk. - Ostatecznie wybrali pięć sekund. Ich decyzja jest konsekwentna względem innych tego typu incydentów - wyjaśnił.
- Być może jeżeli ktoś przyjrzy się konsekwencjom tej kolizji to uzna, że kara powinna być inna. Sędziowie usiłują jednak nie stosować takich praktyk - dodał Whiting.
Za przewinienie Vettel prócz kary odbytej w wyścigu otrzymał także 2 punkty karne. Niemiec ma ich na swoim koncie obecnie 5. W momencie, gdy kierowca w przeciągu 12 miesięcy będzie miał na swojej superlicencji 12 punktów, zostanie zawieszony na jedną Grand Prix.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 83. Wojciech Szaniawski: Robert Lewandowski za jedną kampanię może dostać nawet 4 mln euro