Brak zwycięstw nie wpływa na Kimiego Raikkonena. "Wygrywałem w przeszłości"

Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: Kimi Raikkonen na torze
Getty Images / Mark Thompson / Na zdjęciu: Kimi Raikkonen na torze

Kimi Raikkonen znajduje się na wylocie z Ferrari, bo coraz lepsze wyniki w F1 notuje Charles Leclerc. Fin nie przejmuje się jednak spekulacjami. - Brak zwycięstw nie wpływa na sposób w jaki jeżdżę - podkreśla.

W tym artykule dowiesz się o:

Umowa Kimiego Raikkonena z Ferrari wygasa po zakończeniu obecnego sezonu i coraz więcej przesłanek wskazuje na to, że nie zostanie przedłużona. Fin ma już 38 lat i wydaje się, że nie jest w stanie wskoczyć już na wyższy poziom. Dlatego też stajnia z Maranello ma rozważać, by w przyszłym roku miejsce "Icemana" zajął dużo młodszy Charles Leclerc.

Być może wyniki mistrza świata z sezonu 2007 byłyby lepsze, gdyby nie jego ostatnie fatalne występy w kwalifikacjach. Raikkonen na tym polu wyraźnie ustępuje Sebastianowi Vettelowi. To zaskoczenie, bo na początku kampanii doświadczony kierowca prezentował znacznie lepszą formę podczas walki o pole position.

- Nie wiem, dlaczego w ostatnich sesjach kwalifikacyjnych się tak męczymy. Pracujemy jednak nad tym, by rozwiązać ten problem. To nie jest tak, że w krótkim odstępie czasu nagle można się tak pogorszyć - powiedział Raikkonen.

Fin od swojego powrotu do Ferrari nie wygrał jeszcze wyścigu w F1. Po raz ostatni triumfującego Raikkonena w królowej motorsportu widzieliśmy w roku 2013, gdy reprezentował on barwy Lotusa. 38-latek podkreślił jednak, że nawet jeśli w tym sezonie uda mu się zwyciężyć któreś z Grand Prix, nie wpłynie to na jego losy.

- Brak zwycięstw nie wpływa na sposób w jaki jeżdżę. Wygrywałem wyścigi w przeszłości i nie widzę powodu, dla którego nie miałbym znów stanąć na najwyższym stopniu podium. Jasne, mam dłuższą przerwę, jeśli chodzi wygrane. Jednak to nie jest tak, że kiedy triumfujesz, to od razu jesteś innym kierowcą - dodał Raikkonen.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Afera alkoholowa w reprezentacji Polski? Kamil Glik: To ohydne kłamstwo! Wstyd, że ktoś coś takiego napisał

Komentarze (0)