Max Verstappen stanął przed poważnym wyzwaniem, gdy po wczesnym pit stopie był zmuszony dojechać do mety na mocno zużytym komplecie opon. Holendra do samej mety naciskali kierowcy Ferrari, ale ten nie pozwolił im ani razu zaatakować swojej pozycji.
Szef Red Bulla, Christian Horner, ujawnił, że 20-latek pod koniec wyścigu zmienił strategię jazdy i celowo odpuszczał w ostatnich zakrętach, by oszczędzić opony i nie zostać zmuszonym do ponownego pit stopu.
- Nie przewidywaliśmy problemów z granulowaniem opon, ale było bardzo, bardzo ciepło podczas wyścigu i opony były poddawane naprawdę dużym obciążeniom, szczególnie, w ostatnich zakrętach - zauważył Horner.
- To właśnie tam Max był niesamowity. Odpuszczał w nich i nadrabiał w innej części toru. Wykazał się naprawdę dojrzałą jazdą - kontynuował szef RBR. - Ciągle prosił nas o informacje na temat opon i skutecznie nimi zarządzał. To właśnie dzięki temu, jego opony się tak nie uszkodziły.
ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"
Horner gratulował też całemu zespołowi, który zachował chłodną głowę, gdy doszło do wirtualnej neutralizacji wyścigu i sprowadził do alei serwisowej obu kierowców, nie rozdzielając ich strategii. Przeciwnie postąpił lider wyścigu Lewis Hamilton, który pozostał na torze i przez to stracił pewne prowadzenie właśnie na rzecz Verstappena.
- Byłem zaskoczony ich (Mercedesa) decyzją. Praktycznie sprawili nam prezent - powiedział dowodzący zespołem z austriacką licencją Brytyjczyk. - Miałem zaufanie do naszych chłopaków, którzy zdecydowali o podwójnym pit stopie. Mamy najlepszych ludzi w tym fachu, nie mam co do tego wątpliwości. To było ryzykowne zagranie, ale okazało się słuszne i zebraliśmy tego owoce - podkreślił Horner.
Red Bull miał nawet szansę na podwójne podium w domowym wyścigu, gdyby nie awaria samochodu Daniela Ricciardo. Australijczyk, który obchodził w niedzielę 29. urodziny, przyjął jednak z klasą porażkę, ciesząc się sukcesem swojego zespołu.
- Wiedziałem na co się piszę, pakując się do tego sportu. Tak czasem bywa, że dzieją się rzeczy na które nie masz wpływu - powiedział z żalem Ricciardo.
- Dla Red Bulla, pana (Dietricha) Mateschitza i całej pomarańczowej "armii" (dziesiątki tysięcy holenderskich kibiców na trybunach RB Ring - przyp.red), był to perfekcyjny dzień, dlatego nie chcę stać i opowiadać mojej żałosnej historii, jak to nie udało mi się stanąć na podium w dniu urodzin - kontynuował.
- Nie będę kłamał - chciałbym być na miejscu Maxa, ale szczerze mu gratuluję jak również całemu zespołowi. Wygraliśmy w Monako, teraz także w domowym GP. Myślę, że jak do tej pory, to udany sezon w naszym wykonaniu - podsumował Ricciardo.