Po dziewięciu wyścigach Williams ma na swoim koncie ledwie 4 punkty i zajmuje ostatnie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Brytyjski zespół znajduje się w trudnej sytuacji, gdyż w tym roku jego barwy reprezentuje dwójka niedoświadczonych kierowców. Zdaniem Roberta Kubicy, wiek Lance'a Strolla i Siergieja Sirotkina nie ma jednak większego wpływu na gorszą dyspozycję ekipy z Grove.
- Zdecydowanie mają trudny sezon. Samochód spisuje się poniżej naszych oczekiwań i mamy kłopoty. Dla nich te mistrzostwa to jazda pod górkę i myślę, że prowadzenie Williamsa byłoby trudne nawet dla doświadczonego kierowcy. Dlatego wyobraźcie sobie, co czuje dwóch tak młodych zawodników. To nie oni są naszym problemem - powiedział rezerwowy kierowca Williamsa.
Kubica w szczerej rozmowie z włoskimi mediami nie tylko dokonał analizy obecnej sytuacji Williamsa. Podkreślił też jak ważny w jego życiu jest Jan Paweł II. - To jest osoba, która znaczy bardzo wiele dla wszystkich Polaków, nie tylko dla mnie. Uczynił nas znanymi na całym świecie. Nauczył, że nawet jeśli pochodzimy z kraju, który przez 30 lat był w poważnym kryzysie, to możemy osiągnąć wspaniałe cele. Wystarczy tylko mieć siłę i motywację. Jan Paweł II jest jednym z najważniejszych ludzi w historii naszego narodu. Mam do niego ogromny szacunek i dziękuję mu za wszystko, co dla nas zrobił - dodał 33-latek.
To właśnie m. in. dzięki wierze i religii polski kierowca przeszedł przez trudy związane z fatalnym wypadkiem, do którego doszło w roku 2011. - To ważny okres w moim życiu. Bardziej z punktu widzenia ludzkiego niż sportowego. Moja kariera się zatrzymała, choć byłem jednym z najbardziej obiecujących kierowców w padoku F1. Wylądowałem w szpitalnym łóżku, a powrót do F1 wydawał się być trudny. Ten wypadek sporo mnie nauczył. Czuję się dziś inną osobą, niekoniecznie lepszą, ale po prostu inną. Doceniam wiele rzeczy, na które wcześniej nie zwracałem uwagi. Widzę świat inaczej. Nie przeczę, że przeżyłem trudne chwile, bo spędziłem wiele miesięcy w szpitalu, ale zdałem sobie sprawę, że nie wszyscy mają szczęście wyjść z takich kłopotów. W tej sytuacji miałem pecha, ale też dopisało mi szczęście. Zawsze musimy szukać pozytywów - stwierdził Kubica.
Wypadek w Ronde di Andora zmienił życie Kubicy, który na siedem lat wypadł z padoku F1. Krakowianin stracił szansę na kontrakt w Ferrari, o czym wiadomo nie od dziś. Gdyby jednak wydarzenia w sezonie 2008 ułożyły się nieco inaczej, już wtedy kierowca z Polski mógł święcić triumfy. Tym bardziej, że po wygranej w Grand Prix Kanady był liderem klasyfikacji generalnej mistrzostw świata.
ZOBACZ WIDEO: Włoski dziennikarz nie ma wątpliwości. "Robert Kubica to idealny kierowca dla Ferrari"
- Moje pierwsze i jedyne zwycięstwo w F1, podobnie zresztą jak BMW. To był jeden z najlepszych momentów w mojej karierze, ale był to też trudny dzień. Wiedziałem, że druga część sezonu będzie dla nas trudniejsza. Zacząłem dobrze sezon, a po tym zwycięstwie byłem nawet liderem mistrzostw świata. Miałem jednak świadomość, że zespół przerwał prace nad rozwojem pojazdu, bo skoncentrował się na roku 2009. BMW zaryzykowało, bo czekał nas pierwszy sezon z systemem KERS i byli podekscytowani tą technologią. Chcieli wygrać dzięki nowej technologii i przez to nie byliśmy w stanie konkurować z Ferrari i McLarenem w końcówce sezonu 2008. Straciliśmy wtedy ogromną szansę na mistrzostwo - podsumował Kubica.
Tytuł o Williamsie a artykuł o papieżu ,wypadku Kubicy i straconej szansie ! I znow Czytaj całość