Na pierwszym okrążeniu Grand Prix Wielkiej Brytanii Kimi Raikkonen uderzył w Lewisa Hamiltona, za co sędziowie nałożyli na niego 10 s kary. Incydent był podobny do tego, jaki wcześniej we Francji zanotowali Sebastian Vettel oraz Valtteri Bottas. Wtedy na Niemca nałożono mniej dotkliwą karę, bo ledwie 5 s.
- Nie rozumiem, dlaczego to jest 10 s, innym razem 5 s, a czasem nie ma w ogóle kary. To jest coś złego. To są wyścigi i takie rzeczy się zdarzają. Nie lubię, gdy sankcjonuje się kierowców za to, że się ścigają. Sędziowie powinni wkraczać do gry, gdy mamy do czynienia z jakąś brudną lub głupią jazdą - powiedział Jacques Villeneuve, były mistrz świata F1.
Kanadyjczyk uważa, że stewardzi na Silverstone zdecydowanie zareagowali na incydent Raikkonena z Hamiltonem, gdyż zawody odbywały się w ojczyźnie kierowcy Mercedesa. - Zdecydowali, że skoro jesteśmy w Wielkiej Brytanii, a Lewis walczy o mistrzostwo, to ten incydent jest wart surowszej kary. Gdyby na jego miejscu był Bottas, to Raikkonen dostałby 5 s - dodał były kierowca Williamsa.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: takiej akcji nie widzieliście. Zupełny "odlot"
Villeneuve zwraca uwagę na to, że sędziowie są niekonsekwentni, bo gdy w Austrii Max Verstappen zetknął się z Raikkonenem na pierwszym okrążeniu, to kary dla Holendra nie było. - Dlaczego tam nie było reakcji? Tylko dlatego, że Kimi nie wypadł z toru? Jakby wyleciał na pobocze, to byłaby kara dla Maxa? Musimy patrzeć na sam manewr, gdy oceniamy takie zdarzenia, a nie to co się dzieje po nim - stwierdził.
Zdaniem byłego kierowcy, wydarzenia z pierwszego okrążenia ostatecznie pomogły Hamiltonowi, bo doprowadziły do zmiany w jego strategii wyścigowej. - Gdyby się nie zderzył z Raikkonenem, to byłby trzeci przez cały wyścig. Zniszczyłby opony. Dzięki temu w końcówce miał świeższe ogumienie w porównaniu do Bottasa i mógł go z łatwością wyprzedzić. Zajął drugie miejsce, choć miał fatalny start. Powinien się z tego cieszyć, bo i tak nie wygrałby tego wyścigu. Nie ma na co narzekać - podsumował Villeneuve.