Nagły progres w wynikach Ferrari sprawił, że na początku sezonu Mercedes kilkukrotnie miał zastrzeżenia, co do legalności silnika z Maranello. Niemcy wystosowali nawet specjalny list do FIA, w którym prosili federację o zbadanie sprawy. Zdaniem Mercedesa, czerwone samochody miały spalać nadmierną ilość oleju, zaś bateria w nich zamontowana miała generować za dużą moc.
FIA dokonało analizy samochodu Ferrari podczas kilku weekendów wyścigowych, ale nie dopatrzyło się w nim nieprawidłowości. Dlatego też przedstawiciele niemieckiego producenta postanowili zakończyć sprawę.
- Nie kwestionujemy już tego. To nie jest nasza postawa. My nie wskazujemy palcem na innych producentów. Wolimy pytać samych siebie, czy w którymś miejscu popełniliśmy błąd, czy może coś przeoczyliśmy, czy mogliśmy coś zrobić lepiej - powiedział Toto Wolff, szef Mercedesa.
ZOBACZ WIDEO Adam Małysz: FIS nie powinien mieć już pretensji
Austriak potwierdził jednak, że wkrótce dojdzie do spotkania z przedstawicielami FIA, na którym omówione zostaną kwestie techniczne. - Ściśle współpracujemy nie tylko z federacją, ale też z innymi producentami. Dlatego takie zebranie będzie mieć miejsce. Czy obawiam się dalszego wzrostu mocy silnika Ferrari? Tak. Jeśli jednak oni są w stanie dokonać takiego kroku w przód, to równie dobrze my jesteśmy w stanie zrobić to samo - dodał szef zespołu z Brackley.
Tylko nie wymyślajcie już czegoś, jak Ferrari zmowu będzie na prowadzeniu :) bo to czasem jakby się tak p Czytaj całość