Po tym sezonie dobiegnie wieloletnia współpraca Red Bull Racing z Renault. Doprowadza to do wielu napięć pomiędzy przedstawicielami obu zespołów. Tym bardziej, że tegoroczny model RB14 jest dość udaną konstrukcją i gdyby nie problemy z jednostkami napędowymi, to sytuacja Maxa Verstappena i Daniela Ricciardo w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata mogłaby wyglądać dużo lepiej.
- Jeśli w silniku Renault pojawiają się jakieś nowe części, to najpierw otrzymują je kierowcy fabrycznego zespołu. To logiczne. Jednak to ogromna strata dla nas. Ferrari i Mercedes natychmiast wprowadzają poprawki, mają przewagę w jednym czy dwóch wyścigach, zanim reszta zrobi krok do przodu. Dlatego my zawsze zostajemy z tyłu - powiedział Verstappen.
Holender nie ukończył ostatniego Grand Prix Węgier właśnie ze względu na awarię silnika, w którym po raz kolejny w tym sezonie zawiodło MGU-K.
Z kolei Francuzi podtrzymują, że opóźnienia w nowych dostawach części dla "czerwonych byków" są spowodowane faktem, że zespół z Milton Keynes korzysta z innego paliwa niż zalecane przez Renault. Red Bull jest bowiem związany umową z amerykańskim ExxonMobil, podczas gdy Renault zaleca stosowanie produktów BP Castrol. Dlatego też silniki przygotowywane z myślą o Red Bullu muszą być dodatkowo testowane w fabryce w Viry, by sprawdzić jak zachowują się z innym paliwem.
Z tego powodu Red Bull mógł skorzystać ze zmodernizowanego silnika Renault dopiero podczas Grand Prix Węgier. Tymczasem Francuzi korzystali z niego już od Grand Prix Hiszpanii, które odbyło się w maju. - Odkąd mają własny zespół fabryczny, to zawsze byliśmy w tyle. Gdy teraz jest jasne, że przechodzimy na silniki Hondy od przyszłego roku, to tym bardziej nie będą działać na naszą korzyść. Tak jednak funkcjonuje świat F1 i musimy to akceptować - dodał 20-latek.
ZOBACZ WIDEO: Szlak na K2 naznaczony śmiercią. Andrzej Bargiel: Musiałem wspiąć się na wyżyny
Ten rok Czytaj całość