W oczekiwaniu na kolejne ruchy transferowe. Wkrótce wyjaśnią się losy Roberta Kubicy

"Po przerwie wakacyjnej" - te słowa najczęściej powtarzali szefowie zespołów F1 pytani o składy na sezon 2019. Jako pierwsi karty odkryli Renault i Lawrence Stroll. Dalsze ruchy wpłyną na losy Roberta Kubicy.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Robert Kubica na Hungaroringu Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica na Hungaroringu
Formuła 1 stała się dość hermetycznym środowiskiem, do którego niełatwo się dostać. Szczególnie jeśli nie przynosi się z sobą grubo wypchanej walizki. Nagromadzenie wielu młodych kierowców z akademii talentów oraz pay-driverów sprawia, że o jakieś spektakularne ruchy niezwykle trudno.

Aby do takich doszło jesienią ubiegłego roku, trzeba było wielkiego porozumienia ws. silników pomiędzy Renault, McLarenem, Toro Rosso i Hondą. Gdyby szefowie tych ekip nie dogadali się co do zmian dostawców jednostek napędowych, najpewniej nie oglądalibyśmy Carlosa Sainza w barwach francuskiej ekipy. Być może w królowej motorsportu nie byłoby już Fernando Alonso, który wolałby zakończyć karierę niż męczyć się kolejny sezon z silnikami Hondy.

Podobnie jest w tym roku. Kostki domina poruszyli Daniel Ricciardo oraz Lawrence Stroll. Australijczyk zdecydował się na transfer do Renault, zaś Kanadyjczyk przejął zespół Force India. To wymusza kolejne ruchy transferowe, które bez wątpienia będą mieć wpływ na losy Roberta Kubicy. Polak nie ukrywa bowiem, że jego celem jest znalezienie się na starcie do wyścigu w sezonie 2019.

W oczekiwaniu na decyzję Strolla

Z punktu widzenia Kubicy, inwestycja Strolla w Force India to dobra wiadomość. Kanadyjczyk, przy wsparciu swoich partnerów biznesowych, uratował jeden z bardziej konkurencyjnych zespołów. Oznacza to, że w przyszłym roku na starcie F1 zobaczymy nadal 20 kierowców. Gdyby stawka się skurczyła, krakowianin byłby niemal bez szans na powrót do regularnego ścigania.

ZOBACZ WIDEO Już nie "aniołki" a "Grażynki" Matusińskiego. Iga Baumgart-Witan: Pobiegłam dzięki euforii

Lance Stroll mógłby pociągnąć Kubicę za sobą z Williamsa. O takiej możliwości wspominał Mark Hughes na łamach "Motorsport Magazine". 33-latek miałby być dla młodego Kanadyjczyka kimś w rodzaju mentora.

W tym planie jest jedno "ale". Nadal nie wiadomo kiedy 19-latek trafi do ekipy z Silverstone. Stroll senior chciałby, aby doszło do tego jak najszybciej, bo Force India dysponuje w tej chwili lepszym samochodem niż Williams. Jednak kontrakt Sergio Pereza jest dość dobrze zabezpieczony przed wcześniejszym zerwaniem, gdyż do tej pory meksykańscy sponsorzy wkładali pieniądze do budżetu Force India. Podobnie wygląda sytuacja Estebana Ocona, który jest protegowanym Mercedesa. To właśnie wsparcie niemieckiego producenta, który dostarcza silniki Force India, zapewniło mu miejsce w zespole.

Ricciardo pokrzyżował szyki

Niekorzystne dla Kubicy jest za to przejście Ricciardo do Renault. Jeszcze kilka tygodni temu wydawać się mogło, że Francuzi dokonają głośnego transferu, ale zdecydują się na pozyskanie Ocona. Szefom ekipy z Enstone miała się podobać wizja, w której sięgają po francuskiego kierowcę. Ten scenariusz pasował też Kubicy, bo Ocon w sposób naturalny zrobiłby miejsce w Force India.

Ostatecznie Renault nie sięgnęło po 21-latka, bo byłby on jedynie wypożyczony z Mercedesa, a tego typu transakcje nie kończą się dobrze, o czym Francuzi przekonali się w tym sezonie na przykładzie Carlosa Sainza.

Ocon jest uważany za jeden z większych talentów w F1 w ostatnich latach. Francuz po cichu marzy o miejscu Mercedesie, a to zwolni się najwcześniej w roku 2020, bo Valtteri Bottas podpisał umowę tylko na jeden sezon. Skoro upadł temat transferu Ocona do Renault, to Niemcy będą zdeterminowani, aby znaleźć mu miejsce gdzieś indziej. Pozostawienie go w Force India, choćby za cenę sporych zniżek na silniki, wydaje się być rozsądnym posunięciem. Straci na nim jednak kierowca z Polski.

Coraz mniejsze szanse w Williamsie

- Nie rozumiem czemu jestem łączony z Williamsem na kolejny sezon, bo posiadam kontrakt tylko na ten rok. Oczywiście prowadzimy pewne rozmowy, ale najpierw zadecydować muszą czołowe zespoły w F1 - mówił w "Sky Sports" przy okazji Grand Prix Węgier polski kierowca.

Słowa Kubicy zdają się potwierdzać, że szanse na kontynuowanie przygody z brytyjskim zespołem są niewielkie. Głównie ze względu na finanse. Roberto Chinchero z włoskiego "Motorsportu" pisał niedawno, że Williams zaczął rozmowy z Artiomem Markiełowem. Rosyjski kierowca, podobnie jak Siergiej Sirotkin, mógłby uratować budżet ekipy w zamian za otrzymanie miejsca w F1.

Nie jest bowiem tajemnicą, że przed Williamsem trudne miesiące. Kiepskie wyniki sprawiają, że zespół otrzyma mniejsze nagrody z puli F1, nie będzie mógł też liczyć na fundusze Strolla, a końca dobiega również współpraca ze sponsorem tytularnym - firmą Martini. Dlatego po raz kolejny Brytyjczycy mogą wyżej cenić pieniądze niż umiejętności. Nawet gdyby Kubica ponownie otrzymał wsparcie Grupy Lotos, trudno byłoby mu rywalizować z rosyjskimi rublami. 33-latek boleśnie przekonał się o tym ubiegłej zimy.

Tym bardziej, że Markiełow to nie jedyna opcja Williamsa. Brytyjczycy od przyszłego roku mają zacieśnić sojusz z Mercedesem. Niemal przesądzone jest, że będą korzystać już nie tylko z silników niemieckiego producenta, ale również skrzyni biegów. W zamian zespół z Brackley może zadecydować o składzie Williamsa, tak jak to zrobiło Ferrari w przypadku Saubera. Tym bardziej, że Mercedes ma w odwodzie nie tylko Ocona, ale też osiągającego świetne wyniki w F2 George'a Russella.

W oczekiwaniu na decyzję Alonso

Sytuację na rynku może jeszcze wywrócić Fernando Alonso. Obecny kontrakt Hiszpana pozwala mu zadecydować o swojej przyszłości najpóźniej w październiku, ale w ostatnich dniach Hiszpan umieścił w mediach społecznościowych jasny komunikat. Zapowiedział, że 14 sierpnia będzie miał coś ważnego do ogłoszenia.

Co kryje się za słowami 37-latka? Czy postanowi rzucić F1 na rzecz IndyCar Czy przez kolejny sezon będzie startować w stajni z Woking? Jedno jest pewne. Były mistrz świata wiązał spore nadzieje z obecną kampanią. Liczył, że przesiadka na silniki Renault uczyni samochód McLaren bardziej konkurencyjnym. Po raz kolejny okazało się jednak, że model opracowany przez Brytyjczyków daleki jest od walki o zwycięstwa.

Tymczasem Zak Brown już zapowiedział, że na rynku rozgląda się za kierowcami, którzy spędzili w F1 wiele sezonów i potrafią pomóc przy rozwoju maszyny. Szef McLarena ma świadomość, że jego zespół nie dysponuje obecnie dobrym pojazdem, a w tej sytuacji powierzanie go komuś bez doświadczenia byłoby misją samobójczą. Widzimy to na przykładzie Stoffela Vandoorne'a, który przegrywa wewnętrzną rywalizację z Alonso z kretesem.

Dla Kubicy może się otworzyć opcja w McLarenie, jeśli Alonso porzuci F1 na rzecz IndyCar albo też zdecyduje się łączyć rywalizację w obu seriach, bo ich wyścigi często się pokrywają. Brzmi jak sci-fi? To tylko F1. Jeszcze kilkanaście dni temu w podobnych kategoriach traktowano transfer Ricciardo do Renault, a ten stał się jednak faktem.

Czy Robert Kubica wróci do regularnych startów w F1?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×