Zimą Robert Kubica przeżył ogromne rozczarowanie, gdy Williams wybrał pieniądze oferowane przez sponsorów Siergieja Sirotkina i podpisał kontrakt z Rosjaninem. Polakowi zaproponowano rolę kierowcy rezerwowego i przystał na nią. Umowa podpisana przez 33-latka zagwarantowała mu występ w trzech sesjach treningowych (Hiszpania, Austria, Abu Zabi).
W kontrakcie Kubicy znalazła się bardzo ważna klauzula. Menedżer Alessando Alunni Bravi zadbał o to, by umowa Polaka gwarantowała mu awans do roli etatowego kierowcy, jeśli z jakichś powodów zwolniony zostanie Lance Stroll albo Siergiej Sirotkin. Williams nie może w tym przypadku sięgnąć po innego zawodnika ze stawki.
To ogromnie ważne w kontekście ostatnich spekulacji, że Stroll ma przejść do nowo utworzonego Race Point Force India. Dlatego też w padoku F1 panuje przekonanie, że powrót Kubicy do ścigania jest tylko formalnością. Krakowianin otrzyma kilka wyścigów, by zaprezentować swoją wartość. Jak określił to Roberto Chinchero, "Kubica jest jedyną opcją Williamsa".
- Jestem na to gotowy. Inaczej nie podpisywałbym kontraktu z zespołem na ten rok. Mam to w głowie, że muszę być przygotowany do ścigania, gdyby coś się wydarzyło. Oczywiście, to nie jest łatwe, gdy w trakcie trwania sezonu musisz rywalizować z czołowymi kierowcami. Mimo, że miałem okazję prowadzić ten samochód kilka razy, to nie mam jednak większego obycia z nim - skomentował ostatnie plotki Kubica w rozmowie z "Motorsportem".
Zgodnie z ostatnimi doniesieniami, do ruchów transferowych w F1 dojdzie przed Grand Prix Singapuru (16 września).
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Krychowiak spotkał się z fankami. "Sparaliżowali" centrum handlowe
Z jednej strony fajnie było by go zobaczyć na torze, z 2giej pytanie czy bolid Williamsa to nie "wilczy bilet"