Trwa przeciąganie linii pomiędzy kierownictwem Haasa i Racing Point Force India. Amerykanie uważają, że zespół Lawrence'a Strolla jest nowym podmiotem w F1, więc nie powinien przez najbliższe dwa lata otrzymywać premii finansowych wynikających z praw komercyjnych.
Podejście kierownictwa Haasa podyktowane jest tym, że ekipa sama przechodziła przez podobny proces i zgodnie z regulaminem w latach 2016-2017 nie mogła liczyć na bonusy finansowe z tej puli.
Aby zespół Strolla zachował prawa do nagród, wszystkie zespoły muszą wydać na to zgodę. - Możemy jako jedyni blokować ten temat. Dlaczego mielibyśmy odpuścić? Pozostałe zespoły są w F1 bardzo długo, więc nie przeszły przez obecny regulamin i proces. Nie mają doświadczenia, jak to jest czekać dwa lata na premie. Nie wiedzą, jak to jest być pomijanym i ustawianym poza stołem. Tym bardziej teraz w sytuacji, gdy do domu zapraszany jest nowy gracz i od razu oferuje mu się wszystko, bez konieczności czekania - powiedział Gunther Steiner, szef Haasa.
Wątpliwości w obecnej sytuacji ma też McLaren. - Rozmawiałem z szefami F1. Zapytałem, czy mogą mi w końcu wyjaśnić, jak będzie załatwiony temat pieniędzy z praw komercyjnych. Bo z tego co rozumiem, w perspektywie krótkoterminowej zespół Strolla nie będzie ich otrzymywać. Jednak w odpowiedzi usłyszałem jedynie, że trzeba jeszcze nieco czasu, by zobaczyć jak się sprawy ułożą - zdradził Zak Brown, szef McLarena.
Za to przedstawiciele Haasa nie zamierzają szukać rozwiązania problemu. - Chcę zobaczyć, co wymyśli F1, bo wiemy, że była zaangażowana w proces ratowania Force India. To wszystko wyglądało dość dziwnie. Zanim wypowiemy się na temat naszych dalszych ruchów, to wolałbym usłyszeć, co planuje F1. Może wymyślą jakieś sensowne rozwiązanie, na które my przystaniemy - podsumował Steiner.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Hołowczyc o sytuacji Roberta Kubicy: To może być dla niego szansa