Łukasz Kuczera: Przykład Ocona to dowód na zepsucie F1. Kubica coś o tym wie (komentarz)

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica podczas testów w Barcelonie
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica podczas testów w Barcelonie

Esteban Ocon to bez wątpienia wielki talent, który zasługuje na dalsze starty w F1. Przykład Francuza sprawił, że niektórzy zaczęli głośno krzyczeć ws. pay-driverów. Szkoda, że siedzieli cicho, gdy pieniądze pozbawiły startów Roberta Kubicę.

Formuła 1 od zawsze była elitarnym środowiskiem. Dziś ma ona miejsce dla zaledwie 20 kierowców i nie zawsze są to ci z największym talentem. Rosnące koszty sprawiły bowiem, że zespoły bardzo chętnie patrzą na tych, którzy mogą przyprowadzić ze sobą sponsorów. Z obecnej stawki takie wsparcie gwarantują m. in. Sergio Perez, Carlos Sainz, Marcus Ericsson, Lance Stroll i Siergiej Sirotkin.

Bez wątpienia Esteban Ocon ma większy talent niż którykolwiek z kierowców z wspomnianej wyżej piątki. Francuz od dwóch sezonów startuje w Force India, gdzie potrafi wycisnąć maksimum z przeciętnego samochodu. Gdyby nie fakt, że nowym właścicielem zespołu z Silverstone został Lawrence Stroll, to 21-latek spokojnie czekałby na kolejną kampanię w dotychczasowym teamie. Być może progres w jego umiejętnościach sprawiłby, że w roku 2020 doczekałby się miejsca w wymarzonym Mercedesie i walki o tytuł.

To wszystko może się nie ziścić, bo Ocon jest właśnie jedną nogą poza F1. Musi bowiem zrobić miejsce w Force India dla syna Lawrence'a Strolla - Lance'a. Kanadyjczyk to talent mniejszego kalibru, ale za to góruje zasobem portfela. Musimy też pamiętać, że gdyby nie inwestycja Strolla, to najpewniej zespół z Silverstone zbankrutowałby. Wtedy stawka F1 skurczyłaby się o dwa samochody, więc wrócilibyśmy do punktu wyjścia.

Francuz ma pecha, bo nie dość, że nie stoi za nim żaden możny darczyńca, to jeszcze przez kilka lat jego karierę wspierał Mercedes. Taki zespół jak Williams chętnie sięgnąłby go Francuza, ale jego portfel przegrywa z tym, jakie posiadają Siergiej Sirotkin czy Artiom Markiełow. Z kolei McLaren, Renault czy Toro Rosso nie chcą kontraktować zawodnika, który nie czuje przywiązania do obecnego pracodawcy i po dwóch sezonach może czmychnąć do Mercedesa.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: niespotykana sytuacja przed meczem w lidze francuskiej

Doprowadziło to do sytuacji, w której inni kierowcy zaczęli podawać Ocona jako przykład zepsucia F1. Lewis Hamilton czy Pierre Gasly nawoływali nawet do zmian systemowych, aby ci utalentowani nie przegrywali z pieniędzmi. Oburzenie świata F1 nie dziwi, ale jest spóźnione. Tak naprawdę problem z pay-driverami nie jest nowy i narastał w ostatnich latach. Pieniądze Ericssona zabrały w tym roku miejsce bardziej utalentowanemu Antonio Giovinazziemu, rosyjskie fundusze pozbawiły szans startów Roberta Kubicę. Takich przypadków można podać znacznie więcej.

Gdzie byli Hamilton i reszta, gdy zimą zabierano miejsce Kubicy? Brytyjczyk siedział cicho, bo przecież nie chodziło o kierowcę związanego z Mercedesem, tak jak Ocon. Oburzenie było mniejsze, bo w tym przypadku młodszy Sirotkin wskoczył za dużo starszego i nieobecnego w padoku przez kilka lat Polaka. Wtedy nikt nie miał sentymentów dla krakowianina, bo w końcu F1 to też biznes. Dlaczego teraz ktoś miałby mieć taryfę ulgową dla Ocona?

Kubica, który ciągle marzy o ustawieniu się na polach startowych w roku 2019, mógłby podawać te same argumenty, co Ocon. Gdyby tylko miał wsparcie sponsora, to pewnie Williams przyjąłby go z otwartymi ramiona i nawet nie rozpoczynałby rozmów z Markiełowem. Gdyby nie pakiet sponsorski Pereza, to Polak mógłby podążać za Strollem do Force India i być mentorem dla młodego Kanadyjczyka.

To się jednak nie wydarzy. Dziś podczas rozmów kierowca nie rozpoczyna negocjacji od podania kwoty jaką chce zarabiać, a od wartości pakietu sponsorskiego jaki jest w stanie zapewnić. To chore i z tym należy skończyć.

Z punktu widzenia kierowców, należy się cieszyć, że casus Ocona miał miejsce. Bo sprawił, że F1 obudziła się z ręką w nocniku i być może przykręci śrubę pay-driverom. Najpewniej nie zyska już na tym Kubica, którego zimą pakiet sponsorski Sirotkina pozbawił być może jedynej szansy na powrót do regularnego ścigania w F1, ale zyskają inni.

Inna kwestia, że FIA dostrzega problem. Nieprzypadkowo zmieniono przepisy ws. przyznawania superlicencji i obecnie pozwolenia na starty w F1 nie otrzymaliby tacy kierowcy jak Nikita Mazepin czy Sean Gelael. To pokazuje, że federacja idzie w dobrą stronę. Bo Mazepin to przecież kolejny kierowca ze Wschodu, który dysponuje dostępem do funduszy ojca miliardera. Gdyby miał superlicencję, być może właśnie szykowałby się do startów w F1 kosztem kogoś z większym talentem.

Łukasz Kuczera

Komentarze (16)
avatar
Piotr Wyrzycki
16.09.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Force india przeciętny bolid /zespół?!? Większej bzdury nie słyszałem od miesięcy... 
geniusz1234
14.09.2018
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Co za bzdury, przeciez Kubica sam bylby paydriverem. Gdyby nie te kilka milionow od Lotosu to Williams nikgdy by sie zadnym Kubica nie zainteresował. Najwiekszym przegranym byl Massa. Przyklad Czytaj całość
avatar
Michał Rutkowski
14.09.2018
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Nie wydaję się wam ze ten Pan cytuje znanego bloga ?? Heh słabe 
grolo
14.09.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
KTO TAM JEST NA TEJ MODERACJI ??!! To jest chore ! Napisałem w odpowiedzi userowi @STGP , że red. Kuczera wcale nie jest beznadziejny, wręcz przeciwnie, napisał dobry artykuł. Hamiltonowi chwa Czytaj całość
avatar
Esfand
14.09.2018
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Ocon może sobie poczekać i za rok albo dwa wrócić. Młodzi mają czas, starsi kierowcy będą odchodzić to miejsca się zwolnią. Za to brak miejsca dla Kubicy to jest skandal bo to miejsce jest jego Czytaj całość