Pierwsze wyścigi nowego sezonu nie obfitowały w sporą liczbę manewrów wyprzedzania, przez co w Formule 1 rozpoczęła się dyskusja nad zmianą popisów. Nie wszystkie zespoły optowały za nowymi regulacjami w sprawie aerodynamiki, skoro w roku 2021 dojdzie do rewolucji w świecie królowej motorsportu i pojazdy znacząco zmienią swój wygląd.
Za uproszczeniem aerodynamiki opowiadał się m. in. Williams, który był w mniejszości. Ostatecznie FIA przepchnęła zmiany i w przyszłym roku w F1 zobaczymy nowe przednie skrzydła. Ich zmodyfikowana budowa ma umożliwić bezpośrednią jazdę w kontakcie i uczynić ściganie ciekawszym.
Sceptyczny w tej kwestii jest jednak Marcin Budkowski. Dyrektor wykonawczy Renault obawia się, że niektóre ekipy popierały ideę zmian, bo widzą w niej szansę na odbicie się od dna. - F1 poprosiła nas, byśmy sprawdzili kilka rzeczy pod kątem roku 2019, bo chcieli mieć pewność, że obrali właściwy kierunek. Nie czujemy jednak, aby w tym przypadku tak było. Stoimy na stanowisku, że różnica nie jest na tyle duża, aby wprowadzanie nowych regulacji na rok miało sens. Inne zespoły są innego zdania. Mam nadzieję, że są w tym równie szczerzy jak my, że nie dbają przy tym o własny interes - powiedział Polak.
Polski inżynier ma świadomość, że nowe przednie skrzydła sprawią, że pęd powietrza wokół samochodu będzie inaczej się roznosić. Nie uważa jednak, aby była to kluczowa zmiana dla jakości ścigania w Formule 1.
- Nasze wstępne dane sugerują, że różnica nie będzie tak duża jak się oczekuje. Nie zrozumcie mnie źle. Na pewno przepływ powietrza ulegnie zmianie, ale nie jestem przekonany czy pozwoli to na walkę dwóch samochodów koło w koło. Mamy nadzieję, że to będzie dobra zmiana dla F1, ale mamy też pewne wątpliwości. Dlatego nie popieraliśmy tego pomysłu - dodał Budkowski.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Bayern dał się zaskoczyć w końcówce. Błąd na wagę punktów [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]