Chociaż Ferrari od lat rywalizuje w Formule 1, a we Włoszech mamy do czynienia z dobrze rozwiniętą infrastrukturą torową, to od kilku lat kraj z półwyspu Apenińskiego nie miał swojego reprezentanta w królowej motorsportu. Dlatego tak wielu kibiców z entuzjazmem przyjęło informację o tym, że Sauber da szansę Antonio Giovinazziemu w roku 2019.
Tym samym zakończy się czarna seria Włochów, która trwała od roku 2011. Wtedy w F1 startowali bowiem Jarno Trulli oraz Vitantonio Liuzzi. - Żyjemy w czasach pay-driverów, w których Włosi musieli naprawdę walczyć o swoje. Teraz mamy nie tylko Ferrari, ale też włoskiego kierowcę w Formule 1, więc będzie kogo wspierać. Jestem bardzo zadowolony z sytuacji Antonio - skomentował Liuzzi.
Giovinazzi nie będzie mieć jednak łatwego zadania. Partnerem 24-latka w zespole z Hinwil będzie bowiem niezwykle doświadczony Kimi Raikkonen. To właśnie Fin uważany jest za lidera Saubera i ma pchnąć ekipę do przodu.
- Antonio będzie musiał wyciągnąć jak najwięcej informacji od Kimiego, co nie będzie zadaniem łatwym, bo wiemy jaką on ma osobowość i jest człowiekiem bardzo chłodnym w relacjach. Jeśli chodzi o wyniki, to porównanie z tak dobrym kierowcą będzie stanowić dla niego świetną szansę. Nie może przy tym być arogancki. W F1 bardzo łatwo się podpalić, co Antonio pokazał już przed rokiem - dodał Liuzzi.
Kariera Giovinazziego od kilku lat jest wspierana przez Ferrari. Włoch pomagał zespołowi z Maranello podczas testów w poprzednich sezonach. Zastąpił też kontuzjowanego Pascala Wehrleina na początku 2017 roku. Jeden z jego wyścigów zakończył się wtedy fatalnym wypadkiem, co było sporym rozczarowaniem dla Giovinazziego.
ZOBACZ WIDEO PLA: Kapitalna przewrotka Sturridge'a i geniusz Hazarda. Zobacz piękne gole w meczu Liverpoolu z Chelsea [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]