Zgromadzenie dwunastu punktów karnych w ciągu dwunastu miesięcy skutkuje wykluczeniem z jednego wyścigu Formuły 1. Tymczasem ostatnio w Grand Prix Singapuru Romain Grosjean zignorował niebieskie flagi, za co do jego dorobku dopisano dwa "oczka". Łącznie Francuz ma ich dziewięć i jeśli przeskrobie coś w Rosji, może ominąć kolejne zawody F1.
- Stąpa po bardzo cienkim lodzie i powinien być bardzo ostrożny, ale myślę, że ma tego świadomość - powiedział Gunther Steiner, szef Haasa.
To właśnie dzięki Grosjeanowi funkcjonuje obecny system kar. W 2012 roku francuski kierowca popełnił szereg prostych błędów, które doprowadziły do kilku groźnych sytuacji. W efekcie został karnie wykluczony z jednego wyścigu.
32-latek podkreślił, że świadomość czyhającej nad nim dyskwalifikacji nie wpłynie negatywnie na jego najbliższy występ w Grand Prix Rosji. - Nie jestem tu po to, by się rozbić. Nie startuję w F1, by robić coś głupiego. Jestem pewny, że niczego takiego nie zrobię. Będę naciskać i ścigać się najlepiej jak tylko potrafię. Na tym polega moja praca. Jeśli spojrzycie na moje punkty, niektóre da się wyjaśnić, niektóre są mocno wątpliwe. Liczy się jednak to, że je mam - stwierdził kierowca amerykańskiego zespołu.
Ostatnia kara dla Grosjeana to efekt zblokowania Lewisa Hamiltona w Singapurze. Francuz walczył wówczas o pozycję z Siergiejem Sirotkinem. - Przykro mi z tego powodu. Wyglądało to źle, ale Siergiej był cholernie powolny, sześć sekund na okrążeniu gorszy od reszty. Nie mogliśmy nic zrobić, więc straciliśmy na tym wszystkim sporo czasu. Nie zamierzałem nikogo blokować, ale nie mamy świateł w samochodach, w lusterkach niewiele widać. Nie zmieniło to układu wyścigu. Hamilton wygrał, Verstappen był drugi - dodał Francuz.
ZOBACZ WIDEO Serie A: Show Milika! Zdobył dwa gole i miał udział przy trzecim [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]