Jarosław Wierczuk: Ferrari może spisać sezon na straty (komentarz)

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: pit-stop w wykonaniu Kimiego Raikkonena
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: pit-stop w wykonaniu Kimiego Raikkonena

Ósme zwycięstwo Hamiltona w skali sezonu oznacza, że kwestia tytułu staje się coraz bardziej formalnością. Oczywiście matematycznie wszystko jest możliwe, ale ja osobiście po prostu nie wierzę, aby losy tegorocznego tytułu mogły się jeszcze zmienić.

Dlaczego nie wierzę? Mówiąc krótko ze względu na tempo rozwoju obu konkurencyjnych bolidów w trakcie ostatnich kilku miesięcy.

Przypomnijmy sobie jak się sprawy miały w pierwsze połówce sezonu. Ferrari było nadzieją chyba nie tylko włoskich tifosi. Nadzieją rzeszy kibiców na przerwanie (mówmy otwartym tekstem) już zdecydowanie monotonnej hegemonii Mercedesa. I w dużej mierze udało się Włochom tego dokonać. W ostatnich latach nikt nie był tak blisko technologicznie Srebrnych Strzał.

Co więcej, niezależnie od wyjątkowo konkurencyjnego samochodu w pierwszej fazie sezonu Ferrari narzuciło tempo rozwoju, którego Mercedes przez pewien czas po prostu nie był w stanie wytrzymać. W rezultacie ekipa z Maranello przez kilka miesięcy miała po prostu najszybszy samochód w stawce. Sytuacja zaczęła się zmieniać przed okresem wakacyjnym, a po przerwie była już tylko pogłębiająca się przepaść. W stosunku do niezwykle wyrównanego poziomu kilka miesięcy temu to jest niestety przepaść i tylko nieznacznie łagodzący jest fakt, iż Mercedes w Rosji wygrywał do tej pory wszystkie rozgrywane tam wyścigi, więc siłą rzeczy był faworytem. W moim przekonaniu takim punktem zwrotnym była śmierć Sergio Marchionne. To był twardy szef o niezwykłej charyzmie wewnątrz całego koncernu. Oczywiście kontynuacja była zapewniona, ale do zachwiania dynamiki rozwoju według mnie doszło, a mówimy przecież o subtelnych różnicach. Rozwój Ferrari nadal jest faktem, ale nie w takim tempie jakiego wymaga walka o tytuł.

A jak GP Rosji wyglądało z perspektywy Mercedesa? Ja czułem pewien niesmak. Była to bowiem jedna z tych sytuacji, w których Mercedes miał komfort do zachowania się tak jak trzeba. Nie było konieczności stosowania team orders. Nie przy aktualnej przewadze zespołu z Brackley i sukcesywnie powiększającej się różnicy punktowej pomiędzy Lewisem Hamiltonem, a Sebastianem Vettelem. Valtteriemu Bottasowi  należało się to zwycięstwo, był szybszy zarówno w sobotę jak i w niedzielę, choć oczywiście Hamilton nie zostawiał mu dużej swobody. Co ciekawe, Lewis po przegranych względem Bottasa kwalifikacjach podkreślał, że jego zdaniem był szybszy, ale w kluczowym momencie popełnił błąd. Być może, tylko jaki jest cel takiego tłumaczenia? Mam wrażenie, że już wtedy karty były rozdane i Hamilton wiedział czego może się spodziewać ze strony zespołu. Przepuszczenie Hamiltona przez Bottasa dodaje sztuczności całej rywalizacji wewnątrz zespołu Mercedesa. Rozumiem profesjonalizm, rozumiem walkę do końca i branie pod uwagę różnych scenariuszy w końcówce sezonu, ale dla mnie ta fiksacja wokół wyniku jest w Mercedesie chyba trochę zbyt duża. Jak duża? Pokazywała to krótka, ale wymowna reakcja Toto Wolffa na utratę pozycji przez Hamiltona po wyjeździe z pit stopu.

ZOBACZ WIDEO: Amerykanie trzecią drużyną świata. "Ciężko jest bić się o brąz po przegranym półfinale"

To fakt, że to błąd taktyczny Mercedesa i dowód na to, że najlepszym też zdarzają się błędy. Na tym etapie miałem jeszcze nadzieję, że Mercedes postawi na otwartą walkę między swoimi kierowcami do mety. Błąd z czasem zjazdu Hamiltona wynikał bowiem właśnie z takiej otwartości - pierwszy zawodnik teamu na torze ma pierwszeństwo z doborem taktyki i zjazdem w optymalnym momencie do boksów. Ta wspomniana krótka reakcja Wolffa dokładnie pokazuje jak wyraźne jest dążenie do doskonałości w Mercedesie. Taktycznie błąd był bowiem minimalny. Chodziło raptem o jedno okrążenie.

W Rosji wyróżniał się jeszcze jeden zespół i jeden kierowca. Był nim Max Verstappen. Startujący z końca stawki Holender po 9-ciu okrążeniach był na 5. pozycji. Największe wrażenie robił stan opon Verstappena. Pomimo zdecydowanie późnego pit stopu znajdujący się przez pewien czas na prowadzeniu Max jechał co najmniej tak samo szybko jak podążające za nim Mercedesy. Ekonomika zużycia opon na wzorowym poziomie.

Wracając do Ferrari. W mojej opinii najlepszym ruchem, który mogliby teraz zrobić to spisanie aktualnego sezonu w pewnym sensie na straty i koncentracja wszystkich sił nad przygotowaniem przyszłorocznego samochodu.

Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.

Strona fundacji Wierczuk Race Promotion
Profil Fundacji Wierczuk Race Promotion na Facebooku

Komentarze (0)