Brendon Hartley narzeka na brak wsparcia. "Znalazłem się w gównianej sytuacji"

Getty Images / David Ramos / Na zdjęciu: Brendon Hartley
Getty Images / David Ramos / Na zdjęciu: Brendon Hartley

Nieco ponad rok potrwa przygoda Brendona Hartleya z Formułą 1. Wiele wskazuje na to, że Nowozelandczyk wkrótce straci miejsce w Toro Rosso. - Znalazłem się w gównianej sytuacji - twierdzi kierowca.

Pod koniec ubiegłego sezonu Brendon Hartley trafił do Toro Rosso, gdzie zastąpił zawodzącego Daniiła Kwiata. Transfer Nowozelandczyka był niespodzianką, bo jako nastolatek otrzymał on szansę w Formule 1 i jej nie wykorzystał. Dopiero sukcesy w wyścigach długodystansowych sprawiły, że Red Bull na nowo zerknął w jego kierunku.

Wiele wskazuje jednak na to, że po nieco ponad roku przygoda Hartleya z F1 dobiega końca. Wyniki 28-latka nie zachwycają, więc szefowie Toro Rosso postanowili przeprosić się z Kwiatem. Drugie miejsce w ekipie ma obsadzić 22-letni Alexander Albon.

- Mówiłem to już wcześniej, ale z mojego punktu widzenia, mam kontrakt na kolejny rok i lepiej pytać kogoś z Red Bulla o przyszłość. Oczywiście, moja pozycja w zespole była kwestionowana już wielokrotnie. Po trzecim wyścigu tego sezonu niektórzy wyrzucali mnie z F1. Znalazłem się w gównianej sytuacji, ale jestem dzięki temu silniejszy - powiedział Hartley zapytany o przyszłość.

Na niekorzyść Hartleya działa jego dorobek punktowy. W dotychczasowych wyścigach kierowca z Nowej Zelandii zgromadził 2 punkty. Gorszy od niego jest jedynie Siergiej Sirotkin z "oczkiem" na koncie. Dla porównania, Pierre Gasly, drugi z kierowców Toro Rosso, wywalczył 28 punktów.

- W idealnym świecie miałbym pełne wsparcie, jeśli chodzi o kontrakt i pozycję w zespole. Dzięki temu mógłbym się w pełni skupić na wykonywaniu swojej pracy. Jednak to jest F1. W tym świecie nie zawsze możesz liczyć na coś takiego - dodał kierowca.

Wyjściem dla Hartleya, po utracie miejsca w F1, mogą być ponowne starty w wyścigach długodystansowych WEC. Nowozelandczyk zapowiedział, że poszuka tam zespołu, gdy oficjalnie wyjaśni się jego przyszłość w Toro Rosso.

ZOBACZ WIDEO: Esport na igrzyskach olimpijskich? "Obie strony by na tym skorzystały"

Komentarze (0)