Latem Fernando Alonso ogłosił, że obecny sezon jest jego ostatnim w Formule 1. Hiszpan chce poszukać wyzwań w innych seriach wyścigowych i po cichu marzy o zdobyciu potrójnej korony motorsportu. Składają się na to zwycięstwa w Grand Prix Monako, 24h Le Mans i Indianapolis 500. Do pełni szczęścia 37-latkowi brakuje tylko triumfu w tym ostatnim.
Nie brakuje jednak opinii, że Alonso postanowił odejść z F1, bo za kierownicą McLarena nie jest w stanie walczyć o wygrane. - Myślę, że to jest zadanie dla F1, by się zastanowić dlaczego jeden z najlepszych kierowców odchodzi z tego sportu. Ktoś powinien pomyśleć dlaczego nie jesteśmy w stanie stworzyć bardziej konkurencyjnej stawki, w której wielu kierowców walczy o zwycięstwa i podia - powiedział Carlos Sainz.
Z taką oceną nie zgodził się kierowca z Oviedo. - Gdybym chciał mieć konkurencyjny samochód, to bym go miał. Nie kończę startów w F1 z tego powodu. Powtarzam to od sierpnia. Zdecydowałem się zakończyć ten etap, bo zrobiłem wszystko, co chciałem w F1. Wygrywałem wyścigi, zdobywałem tytuły, pobiłem wiele rekordów. Reprezentowałem takie zespoły jak Renault, McLaren czy Ferrari. Mam 37 lat i nie mogę zrobić nic więcej w F1 - stwierdził Alonso.
Hiszpan podkreślił, że w tej chwili inne wyzwania są dla niego bardziej kuszące. - To, o czym marzyłem w F1, udało mi się dokonać. Jednak w motorsporcie jest jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. Niektóre cele są większe niż F1. Nadszedł dla mnie czas, aby osiągnąć wielkie rzeczy w innym świecie - dodał.
Alonso nie wyklucza też scenariusza, w którym McLaren w przyszłym roku włączy się do walki o najwyższe cele w F1. Nawet jeśli tak się stanie, to były mistrz świata nie będzie żałować swojej decyzji. - Mógłbym mieć konkurencyjny samochód, być może McLaren stworzy taki, kto wie. Jednak nawet nie chcę próbować. Mówię "stop", bo uważam, że mogę być bardziej kompletnym kierowcą, jeśli postawię na coś innego niż F1. Ten rozdział jest już zamknięty, i to ze sporymi sukcesami na koncie - podsumował.
ZOBACZ WIDEO: Esport bije rekordy popularności. "Kiedy zobaczyliśmy te liczby, to nas zatkało"