Osiem lat od ostatniego wyścigu w F1. Abu Zabi miejscem szczególnym dla Kubicy

Materiały prasowe / Renault Sport / Robert Kubica na Hungaroringu
Materiały prasowe / Renault Sport / Robert Kubica na Hungaroringu

Osiem lat. Tyle mija od ostatniego wyścigu Roberta Kubicy w F1. Miał on miejsce w Abu Zabi. W roku 2010 Polak nawet nie mógł przypuszczać, że tor Yas Marina stanie się dla niego tak wyjątkowy. Na nim po raz drugi podejmie walkę o powrót do stawki.

W tym artykule dowiesz się o:

Sezon 2010 był pierwszym, w którym Robert Kubica współpracował z Renault. Samochód Francuzów nie był najlepszą konstrukcją w stawce, a mimo to Polaka kilkukrotnie oglądaliśmy na podium. Gdy po wyścigu o Grand Prix Abu Zabi krakowianin spoglądał w kierunku cieszącego się z mistrzostwa Sebastiana Vettela, na jego twarzy rysował się uśmiech. Nie miał jeszcze świadomości, że wkrótce na wiele lat jego drogi i F1 rozejdą się.

- Chcielibyśmy być konkurencyjni w Abu Zabi, ale musimy też pozostać realistami, bo Renault męczyło się w roku 2009 na tym torze. Przed nami trudny weekend. Sądzę, że dojechanie do mety w czołowej szóstce będzie trudne - mówił Kubica przed, jak się okazało, swoim ostatnim wyścigiem w F1.

Zapowiedzi Polaka okazały się nietrafione, bo udało mu się dojechać do mety w Abu Zabi na piątej pozycji. To był sukces. Za jego plecami znalazł się chociażby Fernando Alonso, który przegrał wtedy walkę o tytuł. Hiszpan przez wiele okrążeń frustrował się, jadąc za Witalijem Pietrowem.

Historia przerwana w połowie drogi

Kubica wspólnie z Rosjaninem miał tworzyć duet Renault również w sezonie 2011. Samochód miał być skrojony pod niego. O tym, że tak było najlepiej świadczyły wyniki zimowych testów w Walencji, które Polak kończył na czele stawki.

- Pierwsza część sezonu była dla nas perfekcyjna. W drugiej szło nam gorzej. Trudno jest zaliczyć taki rok, w którym wszystkie 19 wyścigów są takie same, bez jakiegokolwiek błędu. Straciliśmy sporo punktów po wakacjach z powodu różnych sytuacji. Dla nas to było kosztowne, bo jeśli w ciągu sezonu zdobywasz 100 "oczek", to utrata 30-40 z różnych względów, jest czymś bolesnym. Gdybym usłyszał, że będziemy jednak na podium w niektórych wyścigach, to kupiłbym to w ciemno - dodawał Polak w kontekście oceny sezonu 2010.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Mecz Niepodległościowy dla Gwardii Opole

Wypadek w lutym 2011 roku zmienił wszystko. Kubica wypadł z F1 na wiele lat. Nie tylko przeszła mu obok nosa szansa, by triumfować w Renault, ale również wstępny kontrakt z Ferrari. Jednak Abu Zabi okazało się dla niego miejscem szczególnym. To w tym miejscu stanął przed szansą powrotu do królowej motorsportu.

Z kontraktem w kieszeni

Niektórzy twierdzą, że na zeszłoroczny wyścig w Abu Zabi polski kierowca udawał się z kontraktem w kieszeni. Kubica miał być po słowie z Williamsem, który wyraził zainteresowanie krakowianinem, po tym jak upadła opcja związana z Renault. Brytyjczycy długo nie potwierdzali obecności Polaka na posezonowych testach, aż w końcu Paddy Lowe musiał zdradzić plany zespołu. - Niemal na pewno damy mu jeden z dni testowych po Grand Prix Abu Zabi. Wiem, że ten temat budzi spore zainteresowanie, ale dyskusja wewnątrz zespołu trwa i nie mogę powiedzieć nic więcej - wypalił w listopadzie 2017 roku dyrektor techniczny Williamsa.

Wtedy Kubica nie mógł zakładać, że brytyjska ekipa wystawi go do wiatru, że Siergiej Sirotkin swoim występem na Yas Marina sprawi, że Williams zacznie rozważać inne opcje przed sezonem 2018. Polak był najszybszy z kierowców brytyjskiego zespołu w Abu Zabi, ale swój najlepszy czas wykręcił na oponach z bardziej miękkiej mieszanki niż Sirotkin. Niektórzy sugerowali, że miał problemy z tempem kwalifikacyjnym i potrzebuje czasu, aby zrozumieć zachowanie opon Pirelli.

Sirotkin miał za to zaimponować równym tempem i dość konkurencyjnymi czasami. Górował też w innym aspekcie, nawet jeśli nikt z Williamsa oficjalnie tego nie przyzna. Mowa oczywiście o pakiecie sponsorskim. Kierowca z Moskwy przy wsparciu SMP Racing kilkukrotnie przelicytował ofertę Kubicy. - Nie chciałbym do tego wracać - twierdzi Polak.

Abu Zabi po raz kolejny

Kubica skończył jako kierowca rezerwowy Williamsa, a podpisany kontrakt dał mu szansę występu w trzech sesjach treningowych. Najbliższa i równocześnie ostatnia - już w kolejny piątek w Abu Zabi. Bez wątpienia będzie to wydarzenie weekendu, biorąc pod uwagę, że najważniejsze rozwiązania tego sezonu w F1 już znamy.

Polak znów będzie skupiać na sobie uwagę mediów z całego świata, które żyją jego powrotem do F1. Sam przeżyje małe "deja vu", bo zgodnie z ostatnimi doniesieniami jego szanse na kontrakt w Williamsie w kolejnym roku wynoszą 90 proc. Bardziej przezorni przypominają jednak, że przed zeszłorocznym Grand Prix Abu Zabi niektórzy dawali krakowianinowi 99 proc.

Gdy Kubica dostawał w tym roku szansę w treningach czy testach F1, potrafił być szybszy od etatowych kierowców Williamsa. Sam jednak wtedy przyznawał, że nie patrzy na tabelki z czasami. I prosił innych, by tego nie robili.

Po pierwszej sesji treningowej na Yas Marina będzie o to jednak bardzo ciężko. Wszyscy zdają sobie sprawę, że model FW41 jest koszmarny w prowadzeniu i z pewnością Polak znajdzie się gdzieś na tyłach stawki. Jeśli jednak będzie w stanie wykręcić lepszy czas niż Stroll czy Sirotkin, utwierdzi wszystkich w przekonaniu, że jest gotowy na ponowną rywalizację w F1. Tym bardziej, że po raz ostatni siedział w samochodzie na początku sierpnia na Hungaroringu.

Historia lubi się powtarzać

Williams na rok 2019 ma już zakontraktowanego jednego kierowcę. To George Russell, który jest dopiero na początku swojej kariery. Drugi fotel w samochodzie jest wolny. Trudno nie dostrzec podobieństw do sytuacji, jaka miała miejsce w minionym sezonie. Wtedy Brytyjczycy żegnali Felipe Massę, a pewnym pozostania w Grove był Lance Stroll. Do obsadzenia było tylko jedno miejsce.

W zeszłym roku nerwowo oczekiwaliśmy potwierdzenia składów na posezonowe testy F1, bo obecność Kubicy w Williamsie miała wskazywać na to, że jego kontrakt na sezon 2018 jest niemal pewny. Teraz dzieje się podobnie. Na pewno opony Pirelli po wyścigu sprawdzi Russell. Kto będzie tym drugim? Kubica? A jeśli on, to czy będzie to oznaczać, że powrót krakowianina jest o krok?

Williams, świadom reakcji mediów, będzie zwlekać z oficjalnym potwierdzeniem składów na testy. W minionym sezonie obecność Sirotkina w rozpisce sesji była dla wielu zaskoczeniem. Eksperci sądzili, że Rosjanin może co najwyżej aspirować do roli rezerwowego w Grove. Stało się jednak inaczej. Bogatsi o te doświadczenia, musimy uzbroić się w cierpliwość. Jeśli w sesjach testowych będą brać udział tylko Kubica i Russell, będzie to jasny znak. Jeśli pojawi się ktoś trzeci, lepiej wstrzymać się z mrożeniem szampanów.

Źródło artykułu: