Kierownictwo Red Bull Racing jest wściekłe po ostatnim Grand Prix Brazylii. Zespołowi z Milton Keynes odnoszenie zwycięstw w tym sezonie Formuły 1 nie przychodzi łatwo, tymczasem na Interlagos "czerwone byki" były o krok od świętowania sukcesu Maxa Verstappena. Na 44. okrążeniu rozegrał się jednak dramat Holendra, który zaliczył kolizję z Estebanem Oconem.
Helmut Marko zwrócił uwagę na drugie dno tej sytuacji. Wskutek kontaktu, zwycięstwo w Brazylii odniósł Lewis Hamilton, a Ocon należy do programu juniorskiego Mercedesa i jego kariera jest wspierana przez niemiecki zespół.
- Kierowca Mercedesa, któremu obiecano miejsce w głównym zespole w sezonie 2020, wjeżdża w lidera wyścigu. To niewiarygodne. Ktoś powinien mu przekazać przez radio "jedzie na pierwszym miejscu, ma nowe opony, nie atakuj go" - powiedział doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Austriak uważa, że 10-sekundowa kara "stop and go" dla Ocona niezbyt surowa w tej sytuacji. - Ten idiota dostał łagodną karę, podczas gdy spodziewałbym się co najmniej zawieszenia w jednym wyścigu po takim zachowaniu. Przecież ma kontrakt z Mercedesem, a na tym kontakcie zyskał właśnie kierowca tego zespołu. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego - dodał Marko.
Teorie spiskowe odrzucają jednak szefowie teamu z Brackley. - To jest sposób, w jaki świat chce widzieć Helmut Marko. Nawet nie będę tego komentować. Nie będę dyskutować na takim poziomie. Wolę cieszyć się z tego, że w Brazylii po raz piąty z rzędu zostaliśmy mistrzami światami - stwierdził Toto Wolff, szef Mercedesa.
ZOBACZ WIDEO Esport obok targów na Poznań Game Arena. Komentatorzy CS:GO: Tak musi być!