Lada moment znacząco zmieni się układ sił w Formule 1. Wprawdzie w F1 nadal będziemy oglądać Kimiego Raikkonena, który podpisał dwuletni kontrakt z Sauberem. Wiele wskazuje jednak na to, że jest to ostatnia umowa w karierze Fina. Pod koniec 2020 roku będzie miał bowiem aż 41 lat. To jak na standardy królowej motorsportu bardzo dużo. Rzadko oglądamy aż tak doświadczonych kierowców w stawce.
Czas pożegnań
Już w tym roku w stawce brakuje byłego partnera Raikkonena z Ferrari, Felipe Massy. Po tym sezonie z królową motorsportu pożegna się też Fernando Alonso, który jest o dwa lata młodszy od Raikkonena. Hiszpan był częścią mistrzowskiego cyklu od roku 2001 i zapisał się na kartach historii. On, nieco inaczej niż Raikkonen, postanowił poszukać motywacji w innych seriach wyścigów. Stąd pomysł, aby rywalizować w wyścigach długodystansowych i podbić IndyCar.
Ze starej generacji kierowców w F1 pozostaje Lewis Hamilton, który ma 33 lata. I być może Robert Kubica. Jeśli Polak podpisze kontrakt z Williamsem, to po Raikkonenie będzie drugim najstarszym kierowcą w stawce. W grudniu krakowianin będzie obchodzić 34. urodziny.
Nadchodzi nowa generacja kierowców
Dlatego należy przygotować się na nadejście nowej fali. Jej pierwszym przedstawicielem jest bez wątpienia Max Verstappen. Holender już kilkukrotnie udowodnił w F1, że jest bardzo szybki. Kierowca Red Bull Racing to materiał na przyszłego mistrza świata. Problemem może być jednak zespół, w którym obecnie startuje. "Czerwone byki" nie mają tak konkurencyjnego silnika jak Ferrari czy Mercedes, przez co 21-latek jest skazany na porażkę.
ZOBACZ WIDEO Tajemniczy Taku Takeuchi. "Moje cele mam w głowie i nie chciałbym o nich mówić"
Wprawdzie w przyszłym roku Verstappen zacznie korzystać z jednostek napędowych Hondy. Kierownictwo Red Bulla zapewnia, że dzięki nim samochód przyspieszy, ale zapowiedzi szefów należy traktować z przymrużeniem oka.
W znacznie lepszej sytuacji zdaje się znajdować się Charles Leclerc. 21-latkowi z Monako wystarczyło kilka wyścigów w barwach kiepskiego Saubera, by przekonać do siebie Ferrari. Z Maranello dobiegają też informacje, że Leclerc w symulatorze ma być szybszy od Sebastiana Vettela. Dlatego nie brakuje opinii, że to on będzie liderem włoskiej stajni w przyszłym roku.
Inni też chcą się pokazać
Nie tylko Leclerc awansuje do lepszej ekipy przed sezonem 2019. W podobnej sytuacji znajduje się bowiem Pierre Gasly. Francuz ma jednak jeden problem i nazywa się on Verstappen. Nie jest bowiem tajemnicą, że Holender jest oczkiem w głowie Red Bulla. Ekipa z Milton Keynes chce bowiem, ale ten zapisał się w historii F1 jako najmłodszy mistrz świata w historii. Gasly jest o rok starszy od swojego nowego kolegi z zespołu.
- Sądzę, że nadchodzi fajne pokolenie w F1. Ścigałem się z Leclercem czy Oconem już w 2005 roku w kolejnych seriach mistrzowskich. Każdy z nas daje z siebie wszystko od tego momentu. Taka rywalizacja nas napędza i była korzystna dla wszystkich - ocenił Gasly.
W trudnym położeniu znalazł się wspomniany przez Gasly'ego Esteban Ocon. Do tej pory kariera Francuza rozwijała się jak po sznurku. Dzięki wsparciu Mercedesa trafił do Force India, gdzie kilkukrotnie miał okazję błysnąć talentem. W przyszłym roku najprawdopodobniej zabraknie go jednak w stawce wskutek zmiany właściciela zespołu z Silverstone. Niewykluczone, że 22-latek zaliczy miękkie lądowanie, bo w roku 2020 może na niego czekać kontrakt w głównej ekipie Mercedesa. Wtedy rzuci wyzwanie samemu Lewisowi Hamiltonowi.
Kolejni czekają w kolejce
O tym jak wielu młodych i utalentowanych kierowców trafia ostatnio do F1 najlepiej świadczy fakt, że głośno o swoich planach na przyszłość mówią 20-letni George Russell i 19-letni Lando Norris. Obaj w tym roku osiągali bardzo dobre wyniki w Formule 2, czym tylko potwierdzili swoje możliwości.
W kolejnym sezonie przyjdzie im pokazać się wśród najlepszych. Russell dostanie samochód Williamsa, Norris McLarena. Wprawdzie obie ekipy przeżywają gorsze chwile w ostatnim czasie, ale przykład Leclerca pokazuje, że nawet w takim pojeździe można się wypromować. - Norris i Russell to kolejni kierowcy z nowego pokolenia. Jeśli ktoś nie śledził F1 w ostatnich pięciu latach i za rok czy dwa włączy telewizor, to może się zaskoczyć. Bo nagle się okaże, że stawka mocno się zmieniła - stwierdził Gasly.
Nowy kierowca Red Bulla nie ma wątpliwości, że walka "młodych wilków" ze starszymi kierowcami przyniesie fanom sporo frajdy. - To coś fajnego. Zobaczymy świeżą krew. Każdy z nas ma w sobie mnóstwo ambicji. Każdy z nas wie czego chce. Rośliśmy w siłę w niższych seriach, teraz dostaliśmy się niemal na sam szczyt. Miejmy nadzieję, że wdrapiemy się na niego i pozostaniemy na nim przez kilka lat - podsumował Gasly.