Kibice zamarli, gdy zobaczyli wypadek Nico Hulkenberga na pierwszym okrążeniu. Kierowca Renault zderzył się z Romainem Grosjeanem między ósmym a dziewiątym zakrętem, po czym jego samochód zaczął dachować i zatrzymał się na bandzie ochronnej. Niemiec miał problemy z opuszczeniem wraku, podczas gdy w jego tylnej części pojawił się ogień.
Na szczęście osoby funkcyjne zareagowały bardzo szybko i ugasiły pożar, po czym pomogły 31-latkowi opuścić maszynę. - Nic mi nie jest. Jestem tylko rozczarowany wyścigiem. Każdy wkłada mnóstwo energii w przygotowania do wyścigu i jest kiepsko, gdy kończysz rywalizację już na pierwszym okrążeniu. Pojechałem szeroko, Romain jechał dalej i doszło do kontaktu. Nie widziałem go, był w martwym punkcie - powiedział Hulkenberg.
Niemiecki kierowca nie potrafił wyjaśnić skąd wzięły się u niego problemy z opuszczeniem samochodu po wypadku. - Nie wiem, czy to Halo mnie blokowało. Po prostu, gdy wisisz do góry nogami, to nie jest łatwo znaleźć wszystkich przycisków. Trudno wtedy się połapać gdzie one są. Po raz pierwszy byłem w takiej sytuacji - wyjaśnił.
Hulkenberg cieszy się, że wyszedł bez szwanku z wypadku i już w przyszłym tygodniu będzie mógł wziąć udział w posezonowych testach F1. - Przynajmniej zobaczyliśmy parę spektakularnych ujęć, jeśli chodzi o to zdarzenie - zażartował.
ZOBACZ WIDEO: Kszczot trzyma kciuki za Kubicę: Wierzyłem, że wróci. Teraz najważniejsza jest stabilizacja