"Kubica najgorszy", "Kubica najwolniejszy", "Kubica takie czasy mógłby kręcić na rowerze" - to tylko przykłady niektórych nagłówków, jakie o poranku obiegły polskie media. Paliwo otrzymali też ci, którzy niekoniecznie przepadają za Robertem Kubicą. Wystarczyło tylko poczytać komentarze albo media społecznościowe, by dowiedzieć się, że kierowca Williamsa się skończył i nie powinien wracać do Formuły 1.
Błąd. To tylko testy. One nigdy nie dadzą nam miarodajnej opinii na temat zespołu i kierowcy. Tak naprawdę nie wiemy, jaki program w danej fazie dnia realizowała poszczególna ekipa, z jakich korzystała mieszanek, ile paliwa znajdowało się w danym samochodzie.
O poranku Kubica był wolniejszy od Charlesa Leclerca o ponad siedem sekund. To nie dlatego, że 33-latek nie potrafi jeździć. Tylko najwidoczniej wspólnie z Williamsem skupiali się na czymś innym. Chociażby szukaniu odpowiedzi na to, czemu model FW41 tak niszczy opony przy pełnym obłożeniu paliwem w upalnych warunkach.
W Abu Zabi zespoły rozpoczęły przygotowania do sezonu 2019, ale nadal miały do dyspozycji tegoroczne maszyny. Nie możemy o tym zapominać. Model FW41 nie był udaną konstrukcją i taką pozostanie. Kubica może mieć (ma?) większe umiejętności niż debiutujący za kierownicą F1 Artiom Markiełow czy Louis Deletraz. Tyle, że oni dostali do sprawdzenia samochody Renault i Haasa. Francuzi i Amerykanie w tym roku walczyli o czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Williams co najwyżej walczył z samym sobą.
Jeśli chcemy oceniać kierowcę, to w pakiecie z samochodem. Musimy bowiem pamiętać, że stanowią oni jedność. Kimi Raikkonen w niedzielę cieszył się ze zdobycia tytułu drugiego wicemistrza świata. W barwach Ferrari. We wtorek, już jako reprezentant Saubera, był przedostatni w stawce. Czy w ciągu dwóch dni zapomniał jak się jeździ? Nie, po prostu usiadł za kierownicą gorszego samochodu. I też niekoniecznie skupiał się na czasach, bo chciał wyczuć nową maszynę, która różni się od tej, jaką dysponował w Ferrari.
Metamorfoza w drugą stronę? Proszę bardzo. Wspomniany wcześniej Leclerc. W klasyfikacji kierowców minionego sezonu trzynasta pozycja. W środę rekordowy rezultat i pierwsze miejsce. Tyle, że w trakcie sezonu prowadził Saubera, na testach wsiadł za Ferrari. Od razu był w stanie jeździć szybciej.
Prawdziwą siłę zespołów poznamy najwcześniej podczas zimowych testów w Barcelonie. W lutym okaże się, kto dobrze przepracował zimę, czy wskazówki Kubicy pomogły Williamsowi odbić się od dna, czy model FW42 jest znacznie lepszy od poprzednika. Tyle, że znowu. To będą tylko testy. Nie dadzą idealnego obrazu, bo może się okazać, że jeden zespół sprawdzał tempo kwalifikacyjne o poranku, inny pod koniec sesji. W tym czasie zmienia się temperatura, stan nagumowania asfaltu, itd. Na pewno jednak jazdy w Barcelonie będą lepszym wskaźnikiem formy niż wtorkowo-środowe w Abu Zabi.
Patrząc na wyniki środowych testów, życzmy Kubicy, aby poszedł drogą Leclerca. Jeśli za kierownicą Williamsa będzie w stanie przebić się do środka stawki, jeśli wygra wewnętrzną batalię z Georgem Russellem, to będzie znaczyć, że talent i naturalna prędkość nadal są przy nim.
W słabszym samochodzie czasem łatwiej się wykazać i zapracować na awans do lepszego zespołu. Coś o tym może powiedzieć Valtteri Bottas. Fin w tym roku nie wygrał ani jednego wyścigu, podczas gdy Lewis Hamilton triumfował jedenastokrotnie. Fin w ciągu dwóch dni pokonał ponad 250 okrążeń. Hamilton ani jednego, bo wrócił już do Europy. A pewnie w przyszłym sezonie i tak będzie lepszy od kolegi z Mercedesa. I to jest podstawa, by wystawiać ocenę Bottasowi.
ZOBACZ WIDEO: Kszczot trzyma kciuki za Kubicę: Wierzyłem, że wróci. Teraz najważniejsza jest stabilizacja
Po tym cały cyrku tylko paliwo na orlenie drożeje.