Fernando Alonso zakończył swoją przygodę w Formule 1. Były zawodnik ekipy McLarena nie wyklucza powrotu do F1, ale interesuje go tylko fabryczny, topowy zespół. Póki co, takiej możliwości nie ma, więc Hiszpan planuje starty w innych seriach wyścigowych. Alonso skorzysta z silnika Chevroleta w wyścigu Indianapolis 500.
Chevrolet i McLaren potwierdzili oficjalne, że Hiszpan wystartuje w najważniejszym wydarzeniu sezonu w IndyCar 2019. Będzie to drugie podejście Alonso do wywalczenia zwycięstwa w Indianapolis 500. 37-latek wystartował także w 2017 roku, kiedy to dosiadał samochodu z silnikiem Hondy i jadąc na prowadzeniu musiał opuścić tor z powodu awarii silnika.
Tym razem McLaren porozumiał się nie z Hondą, a z Chevroletem. - Mając do dyspozycji jednostkę napędową Chevy, stawiamy się w najlepszym miejscu do znalezienia się w czołówce. Miałem okazję przekonać się o mocy Chevroleta podczas jazdy samochodem NASCAR i jestem zachwycony. Wzięcie udziału w Indianapolis 500 to wielki zaszczyt - powiedział Alonso.
Hiszpan ma na swoim koncie wygrane w Grand Prix Monako w 2006 oraz 2007 roku, a także zwycięstwo w tegorocznym wyścigu 24 LeMans. Oznacza to, że do zdobycia tak zwanej "potrójnej korony" brakuje mu tylko triumfu w Indianapolis 500. Nie dziwi więc zaangażowanie 37-latka w start w wyścigu serii IndyCar.
ZOBACZ WIDEO: Rajd Barbórka 2018. Dlaczego zawody są tak wyjątkowe?
Szef ekipy McLarena, Bob Fernley, jest optymistą w kwestii współpracy jego zespołu z Chevroletem. - Mają wyścigi we krwi, tak jak my. Ich firma ma świetną reputację w IndyCar. Poza tym posiadają zwycięski silnik. Team składa się z samych profesjonalistów - powiedział Fernley.
Od czasu powrotu do serii IndyCar, czyli od 2012 roku, kiedy to nastała era silników doładowanych V6 o pojemności 2,2 litra, Chevrolet pięciokrotnie wygrywał w serii indywidualnie i sześciokrotnie jako konstruktor.