Słabe wyniki w barwach McLarena sprawiły, że Stoffel Vandoorne stracił miejsce w królowej motorsportu. Pomocną dłoń w kierunku belgijskiego kierowcy wyciągnął jednak Mercedes, który zapewnił mu szansę startów w zespole HWA w Formule E. W efekcie zaraz po zakończeniu Grand Prix Abu Zabi 26-latek musiał myśleć o rywalizacji w FE.
- To była dla mnie krótka przerwa zimowa. Podczas testów FE miałem określony pomysł na samochód. Musimy jednak pamiętać, że tor w Walencji, gdzie odbywały się jazdy nie jest porównywalny do innych obiektów, na których odbywa się rywalizacja w Formule E - powiedział Vandoorne.
Belg trafił do Formuły 1 z tytułami mistrzowskimi w niższych kategoriach, dlatego wydawać się mogło, że starty w McLarenie będą dla niego trampoliną do dalszej kariery w królowej motorsportu. Stało się jednak inaczej. Vandoorne stara się o tym nie myśleć.
- Mam nadzieję, że czeka mnie teraz pozytywna historia. Jednak musimy być też realistami, bo starty w FE są nie tylko ogromnym wyzwaniem dla mnie, ale też i dla mojego zespołu. To nie jest krok wstecz w mojej karierze. Za nami dopiero cztery sezony tej serii, a mimo to zainteresowanie Formułą E bardzo mocno wzrosło w tym czasie - dodał.
Kierowca z Belgii zdradził przy tym, że poczuł ulgę wraz z ostatnim występem w barwach McLarena w F1. - Po wyścigu w Abu Zabi byłem zadowolony, że to wreszcie koniec. Cieszyłem się na myśl, że mogę zacząć coś nowego w zupełnie innym otoczeniu. Miałem dwa udane sezony w McLarenie, ale niestety to były dwa najgorsze lata w historii tego zespołu. Dlatego niewiele dało się zmienić w tej sytuacji - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 98. Włodzimierz Zientarski: Powrót Kubicy to w pewnym sensie medyczny cud