Śmierć Bianchiego wpłynęła na Ricciardo. "Dotknęła mnie bardziej niż myślałem"

Materiały prasowe / Aston Martin Red Bull Racing / Na zdjęciu: Daniel Ricciardo podczas GP Australii 2018
Materiały prasowe / Aston Martin Red Bull Racing / Na zdjęciu: Daniel Ricciardo podczas GP Australii 2018

Daniel Ricciardo ma opinię jednego z lepszych kierowców w Formule 1. Australijczyk nie ukrywa, że ogromny wpływ na to jaką jest osobą miała śmierć Julesa Bianchiego w 2015 roku. - Dotknęła mnie bardziej niż myślałem - przyznał Australijczyk.

Kariera Daniela Ricciardo nabrała rozpędu po transferze do Red Bull Racing. Australijczyk rozpoczął przygodę z "czerwonymi bykami" w roku 2014, ale właśnie dobiegła ona końca. W kolejnym sezonie 29-latka zobaczymy już w barwach Renault. Dlatego też Ricciardo postanowił podsumować swoje dotychczasowe osiągnięcia w Formule 1.

Kierowca z Antypodów nie ukrywa, że ogromny wpływ na jego karierę miały wydarzenia z roku 2015. - Wiele się wtedy wydarzyło. Chodzi mi o bardziej o płaszczyznę osobistą, niż bezpośrednio wyścigi - przyznał Ricciardo.

Australijczyk ma na myśli fatalny wypadek Julesa Bianchiego, do którego doszło w Japonii pod koniec sezonu 2014. Francuz przez kilka miesięcy pozostawał w śpiączce i zmarł w lipcu 2015 roku. - Śmierć Julesa dotknęła mnie bardziej niż myślałem. Wtedy też wydarzyło się parę innych rzeczy, które na swój sposób mnie ukształtowały. Dzięki tym doświadczeniom jestem, kim jestem - dodał Ricciardo.

Tragedia Bianchiego zbiegła się w czasie z coraz lepszymi wynikami australijskiego kierowcy. - Na Węgrzech zdobyłem pierwsze podium w F1. Ten weekend był pełen emocji, doskonale go pamiętam. Uzyskanie miejsca na "pudle" wydawało się czymś ogromnym. Wtedy przyszła chwila ulgi, to było dla mnie naprawdę ważne - wytłumaczył były zawodnik Red Bulla.

Ostatecznie przygoda Ricciardo z Red Bullem zamknęła się w 100 wyścigach. Australijczyk odniósł dla "czerwonych byków" 7 zwycięstw. 29 razy stał na podium. Miniony sezon miał dla niego słodko-gorzki smak. Wprawdzie udało mu się wygrać wyścigi w Chinach i Monako, ale z powodu problemów z samochodem nie dojechał do mety w wielu Grand Prix.

- Uważałem rok 2015 i wydarzenia z nim związane za trudne doświadczenie. Jednak w tym sezonie sprawy pozatorowe były jeszcze trudniejsze. Wiele osób próbowało mi pomóc, a ja starałem się to rozgryźć i zastanawiałem się, kto tak naprawdę chce dla mnie dobrze, a kto źle. Było też wiele innych historii. Moi znajomi mówią mi, że to wszystko należy do przeszłości i któregoś dnia życie napisze piękne zakończenie. Na razie jest kiepsko, ale wierzę w ten optymistyczny scenariusz - podsumował.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 98. Włodzimierz Zientarski: Powrót Kubicy to w pewnym sensie medyczny cud

Komentarze (0)