W przyszłym roku Siergieja Sirotkina nie zobaczymy w Formule 1. Rosjanin nie zachwycał w minionym sezonie za kierownicą Williamsa, przez co zespół postanowił postawić na Roberta Kubicę. 23-latek musi natomiast poszukać innej serii wyścigowej. W grę wchodzą starty w DTM lub Formule E.
Kierowca z Moskwy nie ukrywa jednak, że jego celem nadrzędnym jest powrót do królowej motorsportu. Dlatego też z zaciekawieniem będzie obserwować rywalizację w kolejnym sezonie. - Jeśli chodzi o Roberta Kubicę, biorąc pod uwagę jego obrażenia, nie będzie mu łatwo - powiedział Sirotkin.
Były kierowca Williamsa uważa, że w określonych sytuacjach na torze 34-latek może mieć problemy z obsługą kierownicy. - Robert nie miał żadnych problemów z jazdą, ale czasem trzeba wprowadzić sporo zmian w ustawieniach za pośrednictwem kierownicy. Może to być dla niego sporym wyzwaniem, biorąc pod uwagę uszkodzenia w jego ręce. Jednak na testach mu to wychodziło - dodał Sirotkin.
Rosjanin w tym roku zdobył w F1 tylko jeden punkt i był najgorszym kierowcą w stawce. Nie wypadał też korzystnie w symulatorze Williamsa w Grove. Lepsze czasy na maszynie miał kręcić nie tylko Robert Kubica, ale też George Russell. Sirotkin ma na to proste wytłumaczenie.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 98. Włodzimierz Zientarski: Powrót Kubicy to w pewnym sensie medyczny cud
- Jak mam być szczery, to nie lubię symulatorów. Jestem w nich dość wolny. Dla przykładu, Nico Hulkenberg, z którym współpracowałem w Renault, był jeszcze gorszy i też mówił, że ich nie cierpi. I jakoś mu to nie przeszkadza, by jeździć w F1. Z drugiej strony, mamy wielu kierowców, którzy nigdy nie siedzieli za kierownicą prawdziwego samochodu F1, a w symulatorach byli w stanie kręcić rekordowe czasy - dodał kierowca z Moskwy.
Jedną z opcji dla Sirotkina, aby pozostać w padoku królowej motorsportu, jest jednak praca w symulatorze Ferrari. Rosjanin mógłby łączyć pracę dla Włochów z innymi seriami wyścigowymi. Wsparcie w dalszym stopniu ma mu też zapewniać SMP Racing. Rosyjska firma ma swój zespół w wyścigach długodystansowych WEC, ale były reprezentant Williamsa nie jest ich entuzjastą.
- Nie rozumiem wyścigów długodystansowych. W F1 trzeba walczyć o każdą tysięczną sekundy, a w 24h Le Mans czy innych zawodach różnica na poziomie 0,2-0,3 s na okrążeniu nie robi żadnej różnicy. Samochody tam są powolne w porównaniu do F1 i trudno się do tego przyzwyczaić. Różnica prędkości w zakrętach potrafi wynosić co najmniej 60 km/h - podsumował Sirotkin.