W listopadzie świat motorsportu żył dramatem Sophii Floersch. Podczas Grand Prix Makau doszło bowiem do wypadku, wskutek którego młoda Niemka złamała kręgosłup. 18-latka pofrunęła w powietrze przy pełnej prędkości i uderzyła w bandy ochronne, po czym wylądowała w specjalnym bunkrze dla fotografów.
- Nie bałam się. Dla mnie to był normalny wypadek - powiedziała Floersch, która wróciła już do ojczyzny, gdzie powoli wraca do zdrowia i powoli myśli o startach w sezonie 2019.
Niemka miała szczęście, bo nie doszło u niej do uszkodzenia rdzenia kręgowego, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby kontynuowała karierę. - Kiedy zobaczyłam wideo z tego wypadku, byłam w szoku, bo wyglądało to okropnie. Mnóstwo latających części wokół, samochód był kompletnie rozbity. Jednak będąc w środku tego wszystkiego, odczuwa się to inaczej. W ogóle mnie to nie przerażało. Każdy kierowca wyścigowy zna ryzyko - dodała.
Floersch planuje powrót na tor w lutym 2019 roku. Niemka myśli też o dalszym etapie swojej kariery i nie ukrywa, że w niedalekiej przyszłości chciałaby się pojawić w Formule 1. - Mam za sobą fatalny wypadek i nic wielkiego mi się nie przytrafiło. Dlatego nie jestem przerażona. Chcę pewnego dnia startować w F1 i odnosić tam sukcesy, zostać mistrzem świata. To jest mój plan na kolejne lata - podsumowała.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 98. Włodzimierz Zientarski: Powrót Kubicy to w pewnym sensie medyczny cud