Honda powróciła z wielkimi nadziejami do Formuły 1 w roku 2015. Japończycy wierzyli, że wspólnie z McLarenem nawiążą do najlepszych lat, jakie ten duet notował w latach 90. Stało się jednak inaczej. Silnik opracowany przez Azjatów okazał się najgorszy w stawce.
Z powodu problemów z awaryjnością oraz brakiem osiągów, McLaren spadł na dno Formuły 1. Dlatego też Brytyjczycy postanowili przedwcześnie zerwać kontrakt z Hondą. Kontrakt zakładał co najmniej 10-letnią współpracę, tymczasem obie strony pożegnały się już po trzech sezonach.
Teraz na owocny sojusz z Japończykami liczy Red Bull Racing. Stajnia z Milton Keynes mocno wierzy w produkt Hondy, dzięki któremu miałaby walczyć o tytuł mistrzowski. - Mamy inne podejście do tej współpracy niż McLaren. Tak naprawdę po raz pierwszy od 14 lat mamy status zespołu fabrycznego. Powiedzieliśmy Hondzie, by zbudowali najlepszy silnik, jaki tylko potrafią, a niezależnie od tego co stworzą, my umieścimy go w samochodzie - powiedział Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Wcześniej Red Bull przez wiele lat współpracował z Renault, a obie strony pożegnały się w atmosferze konfliktu. - Jesteśmy przygotowani na to, że Honda ma inną kulturę pracy. Jednak mają też potencjał i zasoby finansowe, by odnieść sukces w Formule 1. Zobaczymy jak sprawy się potoczą - dodał Austriak.
Marko po cichu liczy na to, że dzięki nowemu silnikowi zespół Red Bulla będzie mógł rzucić wyzwanie Mercedesowi i powalczyć o tytuł. - Jak dotąd, wszystkie obietnice Hondy mają pokrycie w czynach. Jeśli nadal będzie to tak wyglądać, to mamy wielką szansę, by walczyć o tytuł - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 98. Włodzimierz Zientarski: Powrót Kubicy to w pewnym sensie medyczny cud