Kimi Raikkonen jest ostatnim kierowcą, który zdobył dla Ferrari tytuł mistrzowski. Miało to miejsce w roku 2007. Fin nie osiągnął w Formule 1 sukcesów na miarę swojego talentu. W ostatnich latach nawet w zespole z Maranello musiał ustępować miejsca Sebastiana Vettela.
Raikkonen był związany z Ferrari dwukrotnie. Najpierw w sezonie 2007-2009, później w 2014-2018. W tym okresie Fin był ambasadorem marki Shell, która jest jednym z głównych sponsorów włoskiej ekipy. Z tej okazji firma postanowiła przygotować specjalny materiał, w którym pożegnała 39-latka.
- Nawet nie wiem, ile wyścigów pojechałem dla Ferrari. To nie jest dla mnie szczególnie ważne. To tylko liczby. Znam jednak jednego Fina, który doskonale się w tym odnajduje. To Heikki Cult z gazety "Turun Sanomat" - powiedział Raikkonen.
Fin, choć ma na swoim koncie tylko jeden tytuł mistrzowski, jest jednym z najpopularniejszych kierowców w F1. Sympatię fanów zyskał dzięki swojemu charakterowi i poczuciu humoru. On sam jednak nie rozumie tego fenomenu.
ZOBACZ WIDEO: Włodzimierz Zientarski wspomina wypadek Kubicy w F1. "Jego ojciec wybiegł ze studia"
- Nie różnię się od innych ludzi. W porównaniu do dawnych czasów, gdy zaczynałem karierę w F1, wyścigi zajmują coraz mniej czasu. Za to coraz więcej jest otoczki wokół nich. To część Formuły 1. Jednak nie jestem w tym świecie, aby brać udział w takich akcjach. Jestem w F1, by się ścigać. I mam też swoje życie poza F1 - dodał fiński kierowca.
Niektórzy tłumaczą fenomen Raikkonena jego pochodzeniem. On sam patrzy na to inaczej. - Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, co oznacza określenie "typowy Fin". Jestem Finem, ale nie powiedziałbym, że typowym. Moi rodacy zwykle są bardziej zrelaksowani. W ojczyźnie często odpoczywam, jeśli nie mam nic innego do roboty. Może nie śpię wtedy tyle, ile chcę, ale mogę spędzać mnóstwo czasu z rodziną - wyjawił Raikkonen.
39-latek uważa, że osiągnął w królowej motorsportu dość satysfakcjonujące wyniki. - Nie odnoszę wrażenia, abym musiał komuś coś udowadniać. Ktoś uważa inaczej? Nie obchodzi mnie to. Robię to, co robię, bo to lubię. Właśnie dlatego moje życie związane jest z wyścigami. Gdybym się ścigał dla kogoś innego niż Ferrari, pewnie nie byłoby mnie już tutaj - podsumował.