W Japonii Honda została zaskoczona brakiem zgody na zmianę silnika w bolidzie Pierre'a Gasly'ego tuż przed startem do wyścigu. Japończycy nie byli zachwyceni decyzją FIA. Producent napisał więc oficjalną prośbę o wyjaśnienie ze strony władz. To okazało się być kluczową lekcją, ponieważ Honda chcąc dogonić Mercedesa i Ferrari będzie musiała stąpać po niezwykle cienkiej linii.
- Ta sytuacja pokazała nam, jak ważna jest komunikacja. To co się tam stało, jest niezwykle skomplikowane, podobnie jak obecne regulacje FIA. Pewne zmiany są inaczej rozumiane i widziane przez producentów, a inaczej przez władze. Z naszej perspektywy postąpiliśmy dobrze, FIA uważa inaczej. To wynikało z różnic w interpretacji - powiedział Masashi Yamamoto.
Największą różnicą dla Hondy pomiędzy wcześniejszą współpracą z McLarenem, a z Toro Rosso, jest właśnie komunikacja. Satelicki zespół Red Bulla wziął na siebie rozmowy z FIA. - W tym roku rozmawialiśmy z władzami głównie za pośrednictwem Franza Tosta. Przekazywał on nam wiele istotnych informacji o przepisach i nie tylko. Oczywiście bezpośredni kontakt także miał miejsce, ale team mocno nas wspierał - powiedział przedstawiciel Hondy.
Progres w komunikacji z FIA to wyraźny krok do przodu dla japońskiego producenta. - Porównując ten rok do poprzednich trzech lat, dialog pomiędzy FIA a Liberty Media znacznie się poprawił. Na torze Suzuka nie zagrało to najlepiej. W naturze Japończyków nie leży mówienie wprost, w czym tkwi problem, ale to motorsport i musimy nauczyć się działać wspólnie. W związku z tym, zamierzamy rozmawiać otwarcie. Dzięki temu będziemy mieli większe możliwości - zakończył Yamamoto.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 98. Włodzimierz Zientarski: Powrót Kubicy to w pewnym sensie medyczny cud
Czy Honda ma szansę dogonić Mercedesa i Ferrari jeśli chodzi o jednostki napędowe? 
