Przez ostatnie lata Lawrence Stroll wpompował w Williamsa ogromne pieniądze, co dało jego synowi szansę na starty w Formule 1. Drogi obu stron rozeszły się jednak po sezonie 2018, po tym jak 59-letni miliarder nabył ekipę Racing Point. Dlatego też Lance Stroll w kolejnych wywiadach nie kryje swojego rozczarowania związanego z Williamsem.
- Mam dopiero 20 lat. Nadal uważam, że jestem daleki od swojego maksymalnego poziomu. Nie pokazałem pełni potencjału. Każdego roku chcę jednak dawać z siebie wszystko. Mam teraz przed sobą zimę, by zastanowić się jakie są moje słabości i nad nimi popracować - powiedział kanadyjski kierowca.
Wielu ekspertów przypięło Strollowi łatkę pay-drivera. Kanadyjczyk nie zgadza się z tym i podkreśla, że niekonkurencyjny samochód Williamsa nie pozwalał mu walczyć o czołowe lokaty. Dopiero w sezonie 2019 mamy zobaczyć, na co stać młodego kierowcę.
- Nie sądzę, aby sprawiedliwym było wystawianie opinii na mój temat na podstawie tych dwóch sezonów. Zwłaszcza ostatniego roku, który polegał głównie na gaszeniu pożarów - dodał były reprezentant Williamsa.
Kanadyjczyk zakończył tegoroczną rywalizację w F1 z sześcioma punktami na koncie. Gorszym bilansem pochwalić mogli się jedynie Brendon Hartley i Siergiej Sirotkin. Stroll uważa jednak, że jest to dość satysfakcjonujący wynik, jak na możliwości modelu FW41.
- Zdobyliśmy bardzo mało punktów, ale udało się parę razy wywalczyć miejsca w czołowej dziesiątce i to było tym cenniejsze, że pokonaliśmy szybsze samochody. Tak samo było kilka razy w kwalifikacjach. Bywałem w Q2, dostałem się do Q3 na Monzy. To były wielkie osiągnięcia, bo wydajność naszego samochodu była fatalna - podsumował Stroll.
ZOBACZ WIDEO: Maciej Kawulski: To koniec pewnej ery w polskim MMA [1/4]