Obecnie wielu ekspertów uważa Michaela Schumachera za najlepszego kierowcę, jakiego widziała Formuła 1. Niemiec ma na swoim koncie siedem tytułów mistrzowski oraz 91 zwycięstw w wyścigach. Pod tym względem nie ma sobie równych. Niewiele brakowało, a kariera "Schumiego" w ogóle nie nabrałaby tempa. Wszystko z powodu braków finansów.
Gdy w roku 1988 udawał się on na testy Formuły 3, nie miał dopiętego budżetu. Wtedy pomocną dłoń w jego kierunku wyciągnął Willy Weber. Niemiec dogadał się z kierowcą, w myśl której zapewnił sobie 20 proc. przyszłych dochodów Schumachera.
- Niestety, to nie wystarczyło na pierwsze wydatki. Szkoda, że nie dogadaliśmy się tak, że ja dostawałem 80 proc., a on 20 proc. - powiedział Weber w rozmowie z "Abendzeitung".
Weber był menedżerem Schumachera aż do 2010 roku. Na współpracy z nim dorobił się fortuny. - Nie mam na co narzekać. Muszę też powiedzieć, że to były najpiękniejsze i najbardziej udane lata w moim życiu - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Włodzimierz Zientarski porównał dramat syna do walki Roberta Kubicy
Co ciekawe, Niemiec początkowo nie był pod wrażeniem jazdy Schumachera. Gdy na austriackim torze Salzburgring zorganizowano testy dla młodych kierowców, Weber miał inne talenty na oku. - Schumacher nie zrobił na mnie wrażenia. Spoglądając na jego pracę na torze, na jego styl jazdy i walki z rywalami, zakładałem, że mamy do czynienia z kimś innym. Gdy stanął przed moimi oczami, nie mogłem uwierzyć, że to jest ten Schumacher. Jednak szybko znaleźliśmy wspólny język - stwierdził Weber.
Później "Schumi" brał udział w kolejnym sprawdzianie. Odbywał się on na torze Nurburgring, gdzie nie ustrzegł się błędu i rozbił swój samochód. - Spodobały mi się dwie rzeczy. Był szybszy od mojego głównego kierowcy. A druga, to jego zachowanie po wypadku. Wrócił do boksów z kaskiem i powiedział mi wprost, że prawdopodobnie jego testy dobiegły końca, skoro miał wypadek. Zapytałem go jak to się stało, a on przyznał, że pojechał za szybko i to jego błąd. Odpowiedziałem mu, że musi zmienić ubranie i pomóc mechanikom w odbudowie maszyny, a kolejnego dnia znów zasiądzie za kierownicą - wyjawił były menedżer Schumachera.
- Wtedy pierwszy raz w życiu spotkałem kierowcę, który powiedział mi prawdę o tym, co się naprawdę stało, dlaczego miał wypadek. Inni zawsze szukali wymówek. Twierdzili, że utknął im pedał gazu w podłodze, że hamulce były niesprawne, itd. Michael był inny. Ryzykował wiele, ale powiedział prawdę i wziął winę na siebie - dodał Weber.
Do debiutu Schumachera w Formule 1 doszło w kuriozalnych okolicznościach. Bertrand Gachot, kierowca Jordana, trafił do aresztu za niedozwolone użycie gazu łzawiącego i nie mógł wystąpić w Grand Prix Belgii. Znów kluczowe okazały się finanse, bo ekipa wybrała Schumachera na zastępstwo Gachota tylko dlatego, że Mercedes zapłacił jej za to 200 tys. dolarów.
- Gdy Gachot trafił do więzienia, od razu nalegałem na testy. Wykorzystałem moją długoletnią znajomość z Eddiem Jordanem. Zapytał mnie czy Michael naprawdę zna tor w Belgii, bo jest bardzo wymagający. Odpowiedziałem mu, by się nie martwił, że mieszka sto kilometrów od obiektu i zna go na wylot. To było kłamstwo. Schumacher nigdy wcześniej nie był na Spa-Francorchamps - wyjawił Weber.
Były menedżer Schumachera wyjawił też przyczyny rozstania z legendą F1. - Nie popierałem jego powrotu do F1 w barwach Mercedesa. W tej kwestii się różniliśmy. Błagałem go, by tego nie robił. Twierdziłem, że może tylko przegrać na tym powrocie, bo był wielkim mistrzem i nie musiał nic udowadniać. Chciał się ścigać, więc powiedziałem mu, że może to robić, ale beze mnie - stwierdził Weber.