W sezonach 2016-2017 ekipa Force India dwukrotnie zajmowała czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej konstruktorów. W tamtych czasach zespół cierpiał jednak na chroniczny brak funduszy. Sytuacja zmieniła się w połowie tego roku, gdy ekipę od Vijaya Mallyi przejął Lawrence Stroll. Dla stajni z Silverstone oznacza to nowe otwarcie.
Kanadyjski miliarder nie ukrywa, że ma ambitne cele. - Póki co, chcemy walczyć tu gdzie jesteśmy. Jednak w perspektywie średnioterminowej chcemy być trzecią, czwartą siłą w Formule 1. Długoterminowe plany są ambitniejsze. Mam nadzieję, że w przyszłości będziemy jedną z największych ekip w padoku - powiedział Stroll.
Przybycie Strolla na pokład zespołu sprawiło, że zmienił on nazwę na Racing Point. Ponadto w jego szeregach doszło do wymiany kierowców. Esteban Ocon musiał pożegnać się z dotychczasowym pracodawcą, by zrobić miejsce dla Lance'a Strolla.
Stroll senior twierdzi jednak, że mimo rozwijającej się kariery syna, nigdy nie myślał o kupnie zespołu. Nabycie upadającego Force India było jednak "okazją biznesową", bo razem ze swoimi partnerami biznesowymi wydał na to jedynie 90 mln funtów. - Dla mnie to biznesowa okazja. Mam też na myśli wizję F1, która dotyczy roku 2021. Wprowadzone zostaną pewnego rodzaju ograniczenia finansowe, do tego dojdzie lepsza dystrybucja przychodów dla mniejszych ekip. Dlatego to ma sens biznesowy dla naszych firm - dodał Stroll.
Kanadyjski miliarder uważa, że docelowo Formuła 1 może stać się środowiskiem podobnym do innych sportów, w których można zarabiać na prowadzeniu zespołu czy klubu. - Sam uprawiam sport od 30 lat. Wystarczy popatrzeć na NFL, angielskie rugby czy kluby piłkarskie. Jeśli są odpowiednio prowadzone, to ich cena wzrasta i zaczynają na siebie zarabiać. Mam nadzieję, że to samo wydarzy się w naszym przypadku - podsumował Stroll.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 98. Kubica popełnił duży błąd? Włodzimierz Zientarski: Wszyscy na tym ucierpieli