Przed rokiem Siergiej Sirotkin podchodził ze sporymi nadziejami do startów w Formule 1. Rosjanin sparzył się jednak na królowej motorsportu. W trakcie minionej kampanii zdobył tylko jeden punkt, przez co nie dał szefostwu Williamsa argumentów, by przedłużyć z nim umowę. Brytyjczycy wybrali na jego miejsce Roberta Kubicę.
23-latek nie ukrywa, że F1 stała się bezwzględnym światem, w którym każdy detal ma znaczenie. - To był bardzo trudny rok. I to pod każdym względem. Chciałbym jednak wrócić któregoś dnia do F1, nawet gdybym miał świadomość, że czeka mnie kolejny trudny sezon - powiedział.
Sirotkin zdaje sobie sprawę z tego, że został bardzo surowo oceniony przez niektórych ekspertów po zakończeniu zeszłorocznej rywalizacji. - Formuła 1 to trudny sport. Nie chodzi w nim tylko o jazdę, bo każdy z kierowców w F1 potrafi jechać szybko. Chodzi o to, że musisz osiągać wyniki, mimo różnych trudności i szalonej presji. Jest wiele czynników, które nie wpływają bezpośrednio na osiągi maszyny, ale mogą wpłynąć na twój rezultat - dodał kierowca z Moskwy.
Rosjanin uważa, że może poprawić swoje wyniki w F1, jeśli tylko dostanie kolejną szansę. Posiada bowiem bardzo cenne doświadczenie z sezonu 2018. - Wydajność w F1 to bardzo złożony temat. To nie jest tak, że wystarczy wybrać odpowiedni samochód i jeździć szybko. Aby mieć dobre wyniki, trzeba się wiele nauczyć. Jak nie masz określonej wiedzy, to nawet będąc szybkim kierowcą, możesz osiągać rezultaty znacznie poniżej twojego poziomu - wyjaśnił.
Były reprezentant Williamsa zapewnił przy tym, że pożegnał się z zespołem w bardzo dobrych relacjach. - Miałem i nadal mam bardzo dobre stosunki z ekipą. Ze wszystkimi mechanikami, inżynierami, pracownikami fabryki. Ostatniego dnia przed odejściem zjedliśmy wspólnie obiad ze wszystkimi, atmosfera była niezwykle serdeczna. Część z tych osób mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi, a nie jestem osobą, która ma wielu takowych - podsumował Sirotkin.
ZOBACZ WIDEO: Włodzimierz Zientarski wspomina wypadek Kubicy w F1. "Jego ojciec wybiegł ze studia"
.
.
.
.
.
Sz Czytaj całość