Po minionym sezonie Brendon Hartley stracił pracę w Toro Rosso i wypadł ze stawki Formuły 1. Nowozelandczyk nie wykluczył jednak, że w przyszłości wróci jeszcze do królowej motorsportu. Zdaniem "Corriere dello Sport", 29-latek jest jednym z kandydatów do pracy w symulatorze Ferrari.
Bardzo szybko na plotki Włochów zareagował ojciec kierowcy. - Skąd oni biorą takie rzeczy?! To tylko plotki. Nie jest to kierunek, na jaki patrzymy - skomentował Bryan Hartley.
Ojciec Hartleya zdradził, że jego syn wrócił do ojczyzny i odpoczywa tam po trudach sezonu w F1. Nowozelandzki kierowca jest ciągle związany z firmą Porsche, która wyciągnęła do niego pomocną dłoń po tym jak stracił angaż w królowej motorsportu. To właśnie w barwach Porsche odnosił on sukcesy w wyścigach długodystansowych przed dołączeniem do Toro Rosso.
Jedną z opcji dla Hartleya na przyszłość miałyby być starty w Formule E. Nowozelandczyk mógłby dołączyć do ekipy Porsche, która od sezonu 2019/2020 chce rywalizować w elektrycznej serii.
Innymi kandydatami do pracy w symulatorze Ferrari są Siergiej Sirotkin oraz Pascal Wehrlein. W przypadku tego pierwszego bardzo ważne jest wsparcie SMP Racing, bo Rosjanie mogliby zapewnić stajni z Maranello dodatkowy zastrzyk gotówki. 23-latek z Moskwy mówił niedawno, że nie przepada za pracą w symulatorze, ale jest to dla niego szansa, aby pozostać w padoku F1.
Z kolei Niemca od pracy w Maranello ma już dzielić tylko oficjalny komunikat. Na zatrudnienie Wehrleina naciskał Sebastian Vettel, dobry znajomy 24-latka.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak wygląda rywalka Karoliny Kowalkiewicz. Wow!